Mam problem językowy. Jak przetłumaczyć "solar dyeing"? Postawiłam na poetyckie nieco Słoneczne barwienie, ale sensowniej byłoby chyba barwienie na słońcu albo coś...
W skrócie napiszę na czym polega. Zaprawioną czesankę (ałunem) wrzuciłam do słoja wraz z warstwami dobrze wymoczonego korzenia marzanny (rubia tinctoria). Trzymałam na słońcu przez dwa tygodnie. Ponieważ wieczorami są u nas ciepłe kaloryfery (nadmiar ciepłej wody z ogrzewania bojlera "ucieka" do centralnego ogrzewania) na noc stawiałam mój słój na ciepły kaloryfer.
Tak to wyglądało dnia pierwszego
Tak po dwóch tygodniach...
A tak po wyjęciu ze słoja i wypłukaniu:
Pomysł na takie farbowanie zaczerpnęłam oczywiście od Leeny Jej było łatwiej wyczyścić zafarbowaną wełnę, bo używa już uprzędzionej do swoich eksperymentów.
Teraz czekam aż moja czesanka wyschnie...
może "barwienie słońcem" ;)
OdpowiedzUsuńrozpuściłam wici w poszukiwaniu rodzimej marzanny barwierskiej, może coś się uda znaleźć :)
Widok tej mieszanki w słoju jest bardzo interesujący:))) Nie było ryzyka, że to zapleśnieje?
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jaką z tego uprzędziesz włóczkę:)
ooo..., zjadlo mi komentarz ? albo czegos nie wcisnelam ;)
OdpowiedzUsuńmoze "barwienie sloncem" :)
rozpuscilam wici na temat marzanny, moze cos sie urodzi z tego :)
Ryzyko było, ale co to byłby za eksperyment bez ryzyka.
OdpowiedzUsuńLeelop - dzięki za zainteresowanie. Generalnie poszukuje roślin z przymiotnikiem "tinctoria", czyli barwierski.
A może by czesankę owijać w gazę albo jakieś coś innego cienkiego? Barwniki powinny przejść, a kawałki ziół, kory itd. - zostaną odsiane. Żeby przesiąknęło, pewnie trzeba by trochę ponaciskać tu i tam... Wyobrażam sobie, że lepsza mogłaby być jakaś sztuczna szmatka, bo gaza lub bawełna pochłoną wilgoć i same się zafarbują.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się, że czytałam jakąś książkę Daenikena (ktoś kojarzy jeszcze?...) - o farbowaniu na kolor bodaj indygo. Proces niezmiernie skomplikowany, w tym siusianie w określonym dniu - i koniecznie dziewczynka, bo chłopcy nie mają jakiegoś składnika w moczu. A dziewczynki owszem. Albo odwrotnie.