wtorek, 31 sierpnia 2010

Dżins

Ostatnia wakacyjna włóczka.
Wełna bluefaced leicester 100 g sprzędziona w 2 ply - jest 410 m zgodnie z planem.

A teraz prezentacja kolejnej chusty mojej Mamy:
To "solarna marzanna"...- o TA  Przy Mamie "nie nadanżam" z przędzeniem ;-)

czwartek, 26 sierpnia 2010

Co tam furczy na moim kołowrotku

Nie zgadzam się z zarzutem jakoby nic u mnie się nie działo. Wprost przeciwnie - "nie nadanżam". Mam obecnie na stanie trzy koty i psa. Z czego jeden kot jest niedostosowany społecznie (atakuje dwa pozostałe oraz psa), drugi żarłoczny (zjadł dzisiaj podwójną dawkę leku na robale, bo się rzucił), a trzeci - no, do tego nie mam uwag. Pies aktualnie zrzuca tony sierści - "nie nadanżam" z odkurzaczem i miotłą. W najbliższy weekend "mała" uroczystość rodzinna, a u mnie nadal okna nieumyte (kichać to), zwalczające się koty i brak pomysłów na menu. Pomarudziłam, a teraz będą fotki.

Pierwsza pod hasłem znajdź trzy koty:

 One tylko chwilowo są takie grzeczne...

"Wrotyczowy" BFL (kiedyś pokazywałam go w kulce) - po praniu i stabilizowaniu skrętu - proszę jaki ładniusi...
Nowe farbowanie.
Mam słabość do zestawienia niebieski-brązowy. Tym razem zrobiłam tak:
Mam tego więcej i będę robiła wełenkę w typie skarpetkowej. Na jesienną chustkę lub szalik do czekoladowobrązowego "płaszczyku"...


A to kiciusia na do widzenia:

niedziela, 22 sierpnia 2010

Zabawa tęczą

"Produkcja" tęczowej włóczki.


Etap pierwszy to zafarbowanie czesanki. Ja użyłam polskich barwników do wełny firmy Kakadu. Użyłam zupełnie niezgodnie z instrukcja na opakowaniu. W trzech kubeczkach jednorazowych przygotowałam roztwory trzech barwników: czerwonego, niebieskiego i żółtego. Do każdej cieczy dolałam po łyżeczce octu. Zmoczoną czesankę (BFL) ułożyłam w plastikowej misce i podlałam farbkami, tak jak to widać na zdjęciu.

Pierwotnie chciałam, żeby kolory mi się trochę zlały i dały więcej barw dopełniających : pomarańczowego, zielonego i fioletu. Ostatecznie zostawiłam czesankę w stanie jak wyżej. Skorzystałam ze zdezelowanej mikrofalówki - trzykrotnie podgrzewałam czesankę z farbkami ustawiając ją na 2 min i moc 450 (czegośtam). Za każdym razem sprawdzałam temperaturę. Zależało mi, żeby nie przekroczyć 60 stopni Celsjusza. Na koniec zostawiłam miskę z czesanką w środku mikrofali, żeby wystygła. W trakcie płukania okazało się, że wzięłam zbyt dużo farbki - nie była się w stanie wchłonąć w całości i sporo jej wypłukałam. Płukałam aż do "czystej wody". Po wysuszeniu moja czesanka wyglądała tak:


 Nie sfilcowała się (co mi się już zdarzało wcześniej), była sprężysta jak należy. Kolory dopełniające pojawiły się na minimalnych odcinkach. Przed przędzeniem podzieliłam czesankę na pół wzdłuż. Jedną połówkę przędłam "z całości", a drugą podzieliłam na trzy części (również wzdłuż).
Po uprzedzeniu singli:
Gdyby tak to zostawić, miałabym coś efekt jak w kauni (odcinki pojedynczych kolorów powinny być wówczas dłuższe).

Ponieważ lubię zabawę kolorami sprzędłam to-to w 2 ply:

Efekt mnie zaskoczył. Włóczka jest pastelowa. Myślę, że czerwony zafarbował zbyt słabo - w efekcie otrzymałam odcień różowy (mokra farbka była intensywnie czerwonokrwista).

Zabawa tęczą pozwala obserwować jak kolory łączą się ze sobą dając całą paletę odcieni.

Myślę, że takie szaleństwo kolorystyczne jest fajnym pomysłem na wełny skarpetkowe. Ta ma 123 metry w 30 g (taka sobie próbka). Idzie zima i przydadzą mi się nowe skarpetki (w kolorze tęczy?)

środa, 18 sierpnia 2010

IDEALnie jest tylko w bajkach...

...a u mnie jak to w życiu.

Ambitny program wykańczania UFO-ków został nieco zmodyfikowany przez życie. Wiem już, że niektóre nieskończone robótki sobie trwale odpuszczę. Skończę to, na czym mi zależy, a więc przede wszystkim:
- sampler do kuchni (haft krzyżykowy)
- gęsi (haft krzyżykowy)
- inne hafty poczekają na kolejny zryw mocy ;-)
- narzuta dla Kuby - już niemal skończona - została mi lamówka do przyszycia
- poduchy (inne pomysły) - na wykorzystanie haftów - mile widziane

Gorzej z dalszym ciągiem moich postanowień. Nie umiem funkcjonować bez pomysłów, bo kłębią mi się ciągle po głowie. Niestety, w kwestii finansów jestem równie niekonsekwentna. No, po prostu nie wytrzymałam.

To jest IDEAL - moje najnowsze odkrycie włóczkowe. Przez tę włóczkę mam dziergalnicze pomysły na nowe wytwory. Z pomarańczowego powstaje już tuniczka (pomysł ściagnięty od Laury), "naftowy" jest na wdzianko z Sandry upatrzone wiosną, a pozostałe - na granny square.

Oczywiście poza tym przędę, odprawiam czary nad garem z barwnikami naturalnymi i spotykam się z miłymi koleżankami. Jeszcze mam trochę wakacji...

czwartek, 12 sierpnia 2010

Dromader ;-)

Miało być cienko, ale chyba przesadziłam:
Merynos 18 mic farbowany korą kruszyny. Jest 685 metrów/50 gram. Kręcę drugie 50 gram takiej cienizny. Kolor najbardziej kojarzy mi się z wielbłądami - efekt odwiedzin w oliwskim zoo ;-)

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Prosty sweterek

Zdjęcia bez głowy, bo brak fryzury i makijażu - nie chcę Was straszyć ;-)
Sweterek to jeden z UFO-ków - zaczęty zimą i ciśnięty w kąt. Sprułam, zaczęłam od nowa, znowu cisnęłam, ale teraz się zawzięłam i jest!

Sweterek ma być "pracowy". Chciałam, żeby był maksymalnie prosty. Korpus robiony jest w całości od dołu, taliowany tylko za pomocą zmiany rozmiaru drutów. Brzeg według porady Małgosi - bardzo prosty trick ;-). Miałam problem z rękawami, ale pomogła mi Laura. Mam nadzieję, że moje "główki" moga być... Zamiast szpilki ma być haftka lub jeden guzik na pętelce (się zobaczy)

Włóczka to Krystal Ornaghi Filati (45% Acrylic, 35% Mohair, 20% Wool), robiłam na drutach 5 mm (i 4,5  mm - talia). Zużyłam 20 dkg włóczki.

Update:

Guzik niepotrzebny, bo listonosz przyniósł przesyłkę z Kaszmiru!

czwartek, 5 sierpnia 2010

Chusta mojej Mamy

To jest chusta, którą moja Mama zrobiła z mojej wełny - tej, którą farbowałam solarnie z przygodami (myślałam, że ją popsułam). Wstawki z ażurkiem są z "recyklingowej" włóczki z domowych zapasów.

"Moja" wełna to merynos farbowany marzanną i korzeniem rabarbaru, a na dodatek lekko podfilcowany.
Chusta przypadła do gustu mojej najmłodszej siostrze ;-) 

A teraz kręcę "wielbłąda":
Ponieważ jest u mnie Mama, przędzenie idzie mi wolno: gadamy, farbujemy wełny (wrotyczem), szukamy grzybów w lesie, i wooogóle. A Mama dzierga kolejne chusty - Stachanowiec normalnie.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

To sie nie liczy...

Takie tam małe zakupy.
I na dodatek mam uzasadnienie. W czasie porządkowania szafki (TEJ SZAFKI) natknęłam się na stosik prac ukończonych, ale w żaden sposób nie wykorzystanych. Po prostu UFO-ki, choć niby nie-UFO-ki. Oczywiście wymyśliłam sobie, że można je obszyć - na poduszki (po co mi tyle poduszek???) lub inne makatki. Wymyśliłam i niewiele myśląc zakupiłam  stosowne szmatki.

Mam kaca moralnego, bo znowu coś zakupiłam i to w sposób impulsywny. Mam niestety swoje słabości zakupowe - poza materiałami do robótek ręcznych są to buty i (ostatnio) ogródek... Program Wykańczania UFO-ków coś mi się sypie w istotnych kwestiach ekonomicznych.

Szmatki kupiłam w paskach po 10 cm - fajnie mi się sprawdziły przy szyciu ostatnich poduszek. Miałam kilka godzin zabawy z dobieraniem kolorów do tych nieszczęsnych nie-UFO-ków.
Bałwanki leżą od półtora roku:
A ten haft skończyłam w grudniu 2008:
To są hafty z wakacji sprzed dwóch lat...

A to z ubiegłorocznych:
Tak, wiem i ubolewam... Jeszcze dodam, że to nie wszystko. Okazuje się, że haftowałam głównie do szuflady.
Na razie "napawam się" widokiem fajnych szmatek, zacznę jednak szycie od nieszczęsnej narzuty dla Kuby.

W ramach hafciarskich UFO-ków kończę:
Czy ktoś to jeszcze pamięta? Let it Bee...

I dziergam sweterek (zaczęty w marcu, spruty i znowu zaczęty)

Aaa! Chyba wiem, czemu mam nieumyte okna ;-0

niedziela, 1 sierpnia 2010

Tylko żółty


No dobrze, niech będzie, że oliwkowy...
Ela uzyskała z wrotycza piękny zielony, a ja jak zwykle żółty...
Ściga mnie, czy prześladuje ten kolor?!
Dla Waszej wiadomości uzyskałam już żółty z liści brzozy, herbaty roiboos (a miał być brązowy), no i z wrotycza (a miał być zielony).
Farbowałam BFL ukręcony w singlu - 100 g/630 m - niestety jest trochę przekręcony dlatego trzymam go w kulce  - nie mam nawijarki - użyłam dwóch krzeseł i dwóch rąk ;-) Muszę zrobić próbkę, żeby sprawdzić jak będzie się ta nić sprawowała w robocie.
Moja Babcia twierdzi, że każdą moja wełnę może zużyć na skarpetki, niezależnie od koloru ;-) Najwyżej będą żółte skarpetki...