sobota, 26 marca 2011

Przymiarka


Skarpetki gotowe. Przymiarka do fotek tylko, bo zrobiłam je w prezencie dla kogoś bliskiego.
Skarpetki powstały z włóczki, którą podarowała mi Kasia-Poppy. Bardzo Ci, Kasiu, dziękuję!

Włóczka śliwkowa to Alize Superwash (zużyłam jeden motek 50 g i napoczęłam drugi) Piety i palce są zrobione z włóczki Regia Tweed w kolorze popielatym. Druty - 2.25 mm (komplet pięciu). Gdybym miała robić po raz drugi - ściągacz zrobiłabym także popielaty albo dałabym popielate paski na cholewce.

Skarpetki robione są bardzo prosto - bez fajerwerków. Mam nadzieję, że pomimo tego się spodobają. Zanim się dowiem - muszę udzierać parę męskich skarpet. Pofruną w komplecie na drugi koniec Polski ;-)

piątek, 25 marca 2011

Skarpetki

Wczoraj zostałam odpytana na okoliczność braku nowych wpisów na blogu. Muszę się poprawić. Koniecznie.
Śpieszę więc donieść, że robię kolejne skarpetki. Są już na finiszu. W kolejce - jeszcze męskie. Wełna już przygotowana. Potem mogę zabrać się za inne robótki.

wtorek, 15 marca 2011

Projekt Lambda

Się blokuje.
Projekt Lambda, czyli dzierganie kolejnej chusty w kolorach tęczy. Krótko mówiąc pozazdrościłam Mamie i chciałam zobaczyć jak się kauni sprawuje w robocie.

Raport w tej sprawie Wam przedstawiam. Dla porządku dodam, że moja kauni jest w wersji 400m w 100 g. Częściej spotykam u dziergajacych Pań wersję "lace" (znacznie cieńszą)

Do rzeczy.

Włóczka jest nasączona jakimś smrodlistwem (śmierdzi benzyną) - na szczęście po upraniu smród znika, a wełna nabiera puszystości. Myślę, że jest zabezpieczana przez producenta (mole tego smrodu na pewno nie zniosą). Na początku roboty trochę mi to przeszkadzało, ale potem się przyzwyczaiłam.

Wełna jest raczej typu szetland - nie ma miękkości merynosa, jest raczej szorstka. Myślę, że co wrażliwsze osoby mogą uznać, że "gryzie". Ja nie czuję "gryzienia" wełny, bo mnie cały czas skóra swędzi (mam problemy dermatologiczne).

Robiłam tę chustę na drutach 4 mm - przerabiam raczej luźno, więc raczej proszę się  tym nie kierować przy wyborze drutów. Wyrób z kauni świetnie się blokuje. Sprawdzone na chustach Mamy. Oczka pięknie się wyrównują, a nadana forma ładnie się trzyma.

Bardzo podobają mi się przejścia kolorów - są łagodne, ani się spostrzeżesz i z żółtego masz pomarańczowy... Odcienie są raczej stonowane, choć nie pastelowe.

Ogólnie - fajny pomysł na wiosenne dziergalnicze szaleństwo.

niedziela, 13 marca 2011

Tkactwo

Dzisiaj brałam udział w warsztatach tkackich, które odbywały się w Muzeum Etnograficznym w Gdańsku. Warsztaty prowadził pan Henryk Sokalski - artysta plastyk zajmujący się m. in. tkactwem. Pan Henryk nie tylko umie tkać, ale również ma dar przekazywania swej wiedzy w sposób przystępny. Wróciłam naładowana nową energią i nowymi pomysłami. Pochwalę się pierwszym utkanym własnoręcznie kawałeczkiem tkaniny:
Niepozorne, prawda? Zajęło mi dwie godziny...

piątek, 11 marca 2011

Bardzo handmade chusta

Robienie tej chusty zaczęłam od białej czesanki szetlanda. Część została pofarbowana i uprzędziona, część sprzędłam bez farbowania.
Chusta jest bardzo prosta, ale ja takie lubię :-)
Jest robiona od góry - część kolorową zdobią jedynie paski dziurek ażurku. Bordiura - zrobiona z niefarbowanej wełny ma trochę bogatszy wzór, ale też nieprzesadnie.
Całość dziergałam na drutach 3.25 mm z żyłką.
Pozdrawiam

niedziela, 6 marca 2011

Kołowrotkowa wena

Wczoraj urządziłam sobie sesję z kołowrotkiem.
Chciałam uprząść coś świeżego:
To moja nowa czesanka. Merynos z jedwabiem w zielonościach. W sam raz, żeby przywołać wiosnę. Ćwiczyłam technikę navajo. Idealnie nie jest, ale się przekonałam, że pasuje mi ta technika splatania.

A potem sobie poeksperymentowałam. Resztę śliwkowego melanżu postanowiłam uprząść na grubasa. Nie było łatwo.
Z grubasem zaś poszalałam. Splotłam go ze srebrną nitką:
Nie jestem fanką świecidełek, uważam, ze trochę trącą kiczem, ale kicz kontrolowany - czemu nie?
I ślimaczki:

Cienka biała nitka (użyłam wełnianej, ale ciekawa mogłaby być jedwabna) i grubas śliwkowy. Bardzo mi sie ta technika spodobała i z pewnością jeszcze ją zastosuję. Ślimaczki powstają, kiedy cienką nitkę naciagamy dość mocno, a grubas owija się wokół niej. Technika wymaga dość dużej uwagi - poluzowanie cienkiej nitki powoduje, że zaczyna się owijać wokół grubasa i efekt popsuty.

piątek, 4 marca 2011

Wynik losowania

W losowaniu szczęście uśmiechnęło się do Marysi. Ponieważ nie mam Twojego maila - poproszę Cię Marysiu o kontakt - mój mail e.gunia@gazeta.pl (potrzebny mi Twój adres "naziemny")
Gratuluję Marysi i pozdrawiam wszystkie uczestniczki losowania.

czwartek, 3 marca 2011

Wełna w typie skarpetkowym, skarpetki w typie wełnowym.

A rymy w typie częstochowskim :-)

Zacznę od skarpetek. Czy próbowałyście kiedyś sfotografować swoje nogi??? Nie myślałam, że to takie trudne. Chwilowo jestem sama w domu - chciałam zrobić fotkę skarpetkom w świetle dziennym, a tu klops! Wybrałam w końcu jedno zdjęcie:
(na aberrację ortopedyczną proszę nie patrzeć - ja tak mam i koniec)
Skarpetki są zrobione z włóczki Regia tweed. Wzorek wykombinowany - chciałam "dziewczyńskie".  Są ażurki  i mysie ząbki, więc warunek dziewczyńskości spełniony. Pięta tradycyjna - przy takiej eleganckiej ze skróconymi rzędami - się poddałam (dziury mi wychodziły, brrr)
A teraz włóczka w typie skarpetkowym:
Szetland podwójnie skręcony - 85 gram i 330 metrów. Kolory bardziej niż jesienne (takie miały być) wyszły mi w typie "wczesnej wiosny". Widać musi sie zgadzać pora roku. Z jesiennymi poczekam do jesieni.

Dziękuję Wam za komentarze pod poprzednim postem. Generalnie nie czuję potrzeby wywnętrzania się publicznie o moich problemach. Napisałam ten post, bo może niektóre Panie oczekują kolejnych relacji o haftach, których tu raczej już nie znajdą.


Wyniki losowania podam najpóźniej jutro.
Pozdrawiam serdecznie.

wtorek, 1 marca 2011

Nie mogę już haftować

Od pewnego czasu nie mogę wyszywać, haftować, needlepointować, krzyżykować. Nic, nul, zero. Byłam na to przygotowana, ale i tak cierpię. Od zawsze mam problemy ze wzrokiem - jestem jednooczna. Z wiekiem doszły powikłania. Nie rozpaczam. Idę dalej. Znalazłam "prace ręczne" mniej dla oka obciążające.

Mam jednak całą szafkę hafciarskich przydasiów, nitek i, oczywiście, rozpoczętych prac. Wiem, że dziewczyny wyszywające zaglądają tu do mnie po starej znajomości, choć od jakiegoś czasu prac hafciarskich nie pokazuję - od wyszywania zaczynałam blogową przygodę cztery lata temu (na Bloxie). Dla najwytrwalszych koleżanek mała niespodzianka:
Daw kawałki aidy (to jest chyba 16), kawałek zielonego unfilu DMC, cztery motki melanżowej muliny DMC nr 4065 i dwa moteczki ręcznie farbowanych mulin - zielonej i czerwonej z "zagramanicy". Przeszukiwania szafki trwają, wiec pewnie coś dorzucę.
Która z zaglądających tu hafciarek chętna - proszę zostawić komentarz pod tym wpisem. To wystarczy. Reklamowanie mojego bloga nie jest mi potrzebne i niepotrzebnie zwiększa konkurencję :-)

Panie dziergające muszą poczekać - niedługo mam urodziny, na dokładkę okrągłe...
Pozdrawiam