sobota, 30 lipca 2011

Farbuję, przędę, tkam i co tam jeszcze...

Pofarbowałam czesankę BFL "chemią":
 Zamarzyło mi się trochę delikatnych melanży. Wyszło jakby... jesiennie. Farbki Jacquarda - świetnie się sprawują.
Barwnikami naturalnymi lepiej farbować gotową włóczkę:
To także BFL. Spleciony podwójnie (dość luźno), ufarbowany koszenilą na różowiutki kolor. Uwaga! Podoba mi się ten róż. Kto mnie zna, ten wie, że fanką róży nie jestem. Ale ten jest ok. Sama nie wiem dlaczego.

Mam sporo wełny do przędzenia. Część jest do prania, część już uprana, czeka na czesanie. (te skarby mam dzięki Eli) Duża część tej wełny to merynos, jest czasnogłówka i "coś". O worku z alpaką na razie nie myślę...
Problem mam z suszeniem. bo ciągle pada, a jak nie pada to wilgotność powietrza jest tak wysoka, że i tak nic nie schnie. To "coś" uprane jest bardzo ciekawe. Piszę "coś", bo nie wiem jakiej rasy była owca. Włókna są długie, dość delikatne, ale uprzędziona wełna podgryza.
To próbka - wyczesana na ręcznych gręplach, sprzędziona na kołowrotku i spleciona (znowu luźno) w dwie nitki. Jest interesująca. Przędzie  się przyjemnie, bardzo łatwo się czesze, bo ma długie włókna. Zrobię jeszcze próbę farbowania.
Oczywiście dziergam też na drutach i robię kolejne babciokwadraty na szydełku...
Dzisiaj pozdrawia Was Buraska :)

czwartek, 21 lipca 2011

Tkanie na krosnach

Bitwa była trzydniowa. Źle przygotowana osnowa dała mi popalić, ale po trzech dniach - zwycięstwo. Popełniłam błąd w czasie snowania - szybciej się nie dało. Potem rozplątywałam nici osnowy. Jak już mi się zdawało, że mam rozplątane zaczęłam osnuwać krosna. A gdzie tam! Wyszły kolejne błędy. Na sam koniec znalazłam jeszcze jeden drobny błąd - pominęłam dwie szczeliny w grzebieniu.  Ten błąd został, bo nie umiałam go naprawić. Na szczęście w tym projekcie praktycznie jest niezauważalny.
Osnowa: cotton fifty Bergere de France (bawełna z akrylem)
Wątek : moja włóczka ręcznie przędziona - wełna merynosowa z lnem (gotowa mieszanka)
Szerokość projektu - ok. 65 cm. Będzie poduszka lub pled. Wzór płócienny - najprostszy, dwie nicielnice.
Tkanina jest mięciutka i delikatna, czego nie widać na zdjęciu.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Babciokwadraty

czyli granny squares:
Włóczka Ideal Bergere de France, szydełko 3,5 mm
Babciokwadraty robi się z założenia z resztek włóczki. Moja resztka jasnoszarej skończyła się na dziewiątym kwadraciku. Znowu jadę do pasmanterii?
W planach poszewka na poduszkę w babcinym stylu...
Na coś większego to ja chyba sił nie mam, ale babciokwadratowanie to jest umilające wieczory zajęcie :)

piątek, 15 lipca 2011

Baktus

Trochę drapie :) Ale mój ci on. Poczeka na jesienne szarugi i będzie jak znalazł.

wtorek, 12 lipca 2011

Farbowanie naturalne

Ale się rozhulałam! Dwa posty jednego dnia!
Jak już pisałam wcześniej wczoraj miałam okazję farbować wełny w towarzystwie Eli Dziś kontynuowałam zabawę samodzielnie.
Najpierw pokażę mojego bfl-a pofarbowanego wczoraj marzanną:
Są to dwa motki po 50 g każdy (po ok. 160 m włóczki). Ciemniejszy to pierwsza kąpiel , jaśniejszy - druga kąpiel.Nie udało mi się wyhodować marzanny w moim ogródku (rośliny wymarzły mi zimą) Te farbowania są z korzenia marzanny zakupionego w "Herbapolu".
A teraz nachyłek:
Nachyłki to bardzo ładne kwiatki, które można hodować w ogródku ozdobnym. Występują w kilku odmianach - jednorocznych i wieloletnich. Nachyłki użyte w tym barwieniu to Coreopsis grandiflora (nachyłek trwały). Czekam na kwitnienie jednorocznego nachyłka barwierskiego (Coreopsis tinctoria), żeby popróbować barwienia i z tej odmiany.
Na zdjęciu widzicie kilka moich włóczek: pomarańcze i zgniłozielony to uzyskane wczoraj wybarwienia na bfl-u. Zielenina powstała wskutek potraktowania żelazem. Po lewej - dzisiejsze eksperymenty. Szetland (mam go 70 g/120 m) - ten jaśniejszy u dołu. Wyżej kupiona włóczka (wełna z alpaką), która fantastycznie "łapie" kolory. Na górze - "baboki" (bfl czesany z alpaką na grzebieniu) farbowane bez uprzedniego zaprawiania ałunem.

I jeszcze raz mój szetland z bliska:

Wielka siła drzemie w tych żółtych kwiatkach!

Zeznanie

Ale nie podatkowe.
Zeznam Wam, co porabiam :)

Otóż robię na drutach. Dwie rzeczy na raz, a dwie "wrzuciłam do zamrażarki". Czyli , zrobię jak mi melodia na nie wróci. Wczoraj wrzuciłam na druty szalik:
Wzór to powszechnie znany baktus. Ja zawsze mam spóźniony zapłon - jak wszystkim się już znudzi, to do mnie dociera chęć spróbowania. Wzór prosty, ale uwagi które znalazłam tu: http://blog.lorki.pl/?p=3769 są bardzo przydatne.
Włóczka to:
Mam tego "aż" dwa motki, bo cena odstraszająca. Moja siostra przeglądając moje zasoby włóczkowe stwierdziła, że mam każdej włóczki po trochu - nic większego nie da się zrobić z tych zapasów. Tę włóczkę kupiłam w Amsterdamie, gdzie w pasmanterii poczułam się jak ten osiołek, co nie wiedział jak wybrać. Wzięłam kilka włóczek po trochu - to będą teraz czapki i szaliki :) Rowan felted tweed, bo pokochałam tweedy. Włóczka zacna, gdybym miała więcej na pewno byłby z niej sweterek.
Na drugim końcu domu leży mocno zaawansowane ponczko. W tej chwili mam na okrągłym drucie ze trzysta oczek, więc wogóle nie wygląda. I zaczyna być nużące. Jeden rząd zajmuje sporo czasu, przybywa pomału. Zdjęcia nie będzie, bo nie chcę zapeszać.
A tu skończone skarpetki:
Rozmiar męski, wzór nad wyraz prosty. Skarpetkomania trwa u mnie na całego. Druty skarpetkowe muszą być ciągle w użyciu :)

Poza drutami - przędę i farbuję. Ostatnio uprzędłam bfl-a, który już został pofarbowany marzanną. A teraz suszę szetlanda, który czeka na farbowanie. Farbowanie "zielskami" uskuteczniałam wczoraj wraz z Elą (jej relacja tutaj: http://polskiewrzeciona.blogspot.com/2011/07/tecza-w-garnku-czyli-nachyek-i-marzanna.html ) Tak się rozochociłam, że dziś wrzuciłam do gara kolejną porcje nachyłka.
:)
Więcej grzechów nie pamiętam :)))
O farbowaniu skrobnę coś wkrótce.
Pozdrawiam

sobota, 9 lipca 2011

Farbowanki

Przędę i farbuję.
 Na pierwszy ogień poszła koszenila. To naturalny barwnik dający odcienie różu-fioletu.
Wczoraj ufarbowałam świeżo uprzędzionego bfl-a. Wydawał mi się za blady. Dziś powtórzyłam farbowanie. Moje zdziwienie było wielkie, jak okazało się, że kolor jest jeszcze bledszy. Wełna oddała barwnik do kąpieli??? Cuda i dziwy, panie dziejku...
Miłym zaskoczeniem jest za to merynos, który w ubiegłym roku był pofarbowany niezbyt intensywnym wybarwieniem z marzanny. Uznałam ten kolor za mało udany i wrzuciłam bez żalu do koszenili (ładnie nazywają to po ang. over-dyeing)
Wyszło tak:
A tu dwa bfl-e : farbowany koszenilą (bladzioch, do przefarbowania), niefarbowany i malinowy merynos (marzanna i koszenila)
Teraz w garze z koszenilą jest chusta z merynosa farbowanego marzanną  (też bladzioch) :)
Pozdrawiam!

czwartek, 7 lipca 2011

Przędę sobie

Na "Prząsniczce" bawimy się w "Tour de Fleece 2011". Kolarze we Francyi kręcą i my kręcimy, tyle, że wełny.
 Moja relacja tutaj: http://polskiewrzeciona.blogspot.com/2011/07/tour-de-fleece-2011_07.html relacja krótka, bo zachciało mi się pójść pojeździć na rowerze :)

wtorek, 5 lipca 2011

Nowe szaty cesarza*

Uprzejmie przepraszam tych, co nie lubią zmian. Pobawiłam się szablonem bloggera, zrobiłam sobie kolaż na nagłówek. Jakby nie było wakacje, czasu mam więcej i głupoty mi w głowie.

Dzisiaj pozdrawia Was zniesmaczony Diesel :
Zniesmaczony, bo przeszkodziłam mu w drzemce...

*Oczywiście z tym cesarzem to żart. Nie cierpię na manię wielkości :)))

poniedziałek, 4 lipca 2011

Zielone

Wyprane
Nawet zrobiłam próbkę...

 Teraz szukam sensownego pomysłu na wyrób. Oprócz tego w planach lipcowych:
- skonczyć ponczko (jeszcze tu nie pokazywałam)
- skończyć drugą skarpetkę do pary (1 i 3/4 gotowe)
- osnuć krosna na "Gołąbka" - taki pomysł mam i już zgromadziłam potrzebne materiały)

Dzisiaj pozdrawia Was Sfinks Podwórkowy, czyli Zosia:
Pa!