Wczoraj miałyśmy "zlot czarownic" (mam nadzieję, że koleżanki się nie obrażą). Spotkałyśmy się, żeby wypić kawę, poplotkować, powymieniać się nowinami. W spotkaniu uczestniczyły moje koleżanki, które znam dzięki internetowi. Mój syn spostrzegawczo zauważył, że jemu W ŻYCIU nie pozwoliłabym zaprosić kolegów poznanych przez internet. No, fakt ;-)
Była Aneta, która pokazywała swoja nową kosmetyczkę i zrobiła nam pokaz frywolitkowania. Beata opowiadała o swoich planach patchworkowych i jarmarkowych. Ela-Stella pokazała nam jak używać wrzeciona, a Basia przyniosła mnóstwo swoich robótek szydełkowych (i tych skończonych i tych w trakcie) do podziwiania. Było kołowrotkowanie, frywolitkowanie i gadanie, gadanie, gadanie... Tak nam sie spodobało, że będzie wkrótce powtórka. Spotkanie miało być w ogródku pod drzewkiem - ale pogoda taka sobie, więc musiałyśmy zadowolić się spotkaniem przy kuchennym stole.
Z wrażenia nie zrobiłam ani jednej fotki...
Muszę wywąchać jakieś warszawskie czarownice do regularnego zlotowania przy kuchennym stole. Ale czy to się będzie liczyło bez kołowrotka?
OdpowiedzUsuńByłam tam,byłam :)
OdpowiedzUsuńI widziałam na żywo dzieła Eguni.Mgiełka to naprawdę mgiełka,delikatna jak babie lato,podziwiałam szale na zimę,kołderkę uśmiechową-jest prześliczna,a zdjęcia nie oddają jej uroku.No i przyglądałam się "kołowrotkowaniu,frywolitkowaniu i wrzecionowaniu".
Pozdrawiam-Czarownica :)
Taaaak....uwielbiam niekonsekwencję :) I dobrze że nie mam dzieci,bo musiałabym kombinować, a nie daj jeszcze zrezygnować ze spotkania we Wrocławiu którego i ja byłam uczestnikiem w ostatni weekend :)
OdpowiedzUsuńAch, zazdroszczę spotkania w takim gronie:)) A można się na takie spotkanie wprosić?;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Można się wprosić :)
OdpowiedzUsuńZaglądaj na www.szmatki.pun.pl - tam się "zmawiamy"...