wtorek, 28 czerwca 2011

Zielonym do góry

Moja cierpliwość została wystawiona na wielką próbę. Mam pół kilo czesanki - mieszanki merynosa z jedwabiem. Postanowiłam uprząść ją tak, żeby było na sweterek/tunikę - jednym słowem coś większego na grubsze druty. A więc całość tak samo. Ciężka to dla mnie próba, bo lubię sobie życie urozmaicać. Od jakiegoś czasu przędę tylko zielone i zielone :) Guziki już nawet kupiłam zielone (dla większej motywacji) Po uprzędzeniu skręcam navajo (nie ma na to lepszej nazwy???) w trzy nitki. Wychodzi sympatyczny grubas - oceniam, że na druty 6-7 mm. Włóczka jest jeszcze nieuprana, dlatego może nie wygląda zbyt "wyjściowo".

Oczywiście działam w ogródku. Zakwitają lilie, które dostałam rok temu od Mamy. Mają przepiękne kolory, ale wymagają trochę zachodu. Zżerają je takie czerwone robale - chodzę i je zbieram z moich roślin.

W barwierskim ogródku kwitną już na całego nachyłki. Zamówiłam odczynniki chemiczne i niedługo zabiorę się za farbowanie naturalne wełny. W planach nachyłki (żółty), marzanna (czerwony) i może indygo (jak kupię, bo na razie zabrakło mi funduszy "na głupoty").

Na zdjęciu nachyłki (żółte) w towarzystwie gailardii (czerwone).
 
Dziś wyjątkowo nic o owcach. Za to Bona mówi Wam:

Proszę pogłaskać mnie po brzuszku!
No to pa!

niedziela, 19 czerwca 2011

Rózia


Imię: Rózia
Rasa: owca pomorska. Typ kaszubski
Wiek : 3 miesiące.
Imię zaproponowała Gackowa -  bardzo mi się spodobało, więc jest Rózia.

A to Elka:
I elkowa wełna:

Elka dziś była cierpiąca - obżarła się owsa za dwie owce (zazdrośnica jedna). Na szczęście wzdęcie minęło i wieczorem owczy humor wrócił. Podskoki i fikanie przy wracaniu z pastwiska w normie :)
"Stadko" na pastwisku:
Owce mają do dyspozycji stary sad. Ponieważ jest ogrodzony, mogą biegać luzem.

sobota, 18 czerwca 2011

Owce

Elka nadmiernie nam "sczłowieczała"
Łazi za nami i za psem. Szuka stada.
No to ma stado:
Owca - na razie bezimienna - jest rasy pomorskiej (Elka jest jakimś tekslem albo beriszonem, była hodowana na mięso)
Oto ona:

Szukamy imienia dla naszej "Kaszubki".

środa, 15 czerwca 2011

Turkusowy szal



Utkany ręcznie na krosnach. Osnowa kordonek Maxi + trochę śmietków (boulcle, wstążki, sznurek nawet). Wątek - moja wełna - farbowana i przędziona ręcznie. "Marki" BFL na cienko :) Szal jest miękki,delikatny w dotyku.
Uwagi:
Szybko muszę zrobić fartuch na wale podawczym - szkoda mi zmarnowanej osnowy. Szal jest trochę krótki (ok. 2 m), bo źle wyliczyłam długość osnowy na zmarnowanie.
W trakcie roboty popełniłam dużo błędów - częściowo spowodowanych złym ustawieniem nicielnic, a sporo tego - z braku wprawy.
Jestem z siebie bardzo dumna :))) 100% handmade - zaczęłam od białej czesanki...

I oczywiście planuję kolejną rzecz na krosnach. Pomysłów mam kilka i jeszcze nie wiem, który zrealizuję jako pierwszy.

wtorek, 14 czerwca 2011

Róża

 
Droga od pączka do w pełni rozwiniętego kwiatu.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

W ogródku

Posted by Picasa
Szala przybywa pomału, bo ja siedzę w ogrodzie. Po wizycie Jednej Takiej, która TYLKO w dzieciństwie tkała, poprawiłam te wszytkie sznureczki i niteczki. Jest lepiej! Nie wdaję się w szczegóły, bo znowu Was zanudzę.

Teraz o ogródku. Zakładałam go rok temu. Z prerii, którą założył wokół domu M. wyrwałam niewielki kawałek gruntu - bez trawy. Na części posadziłam truskawki. W miastowym życiu najbardziej brakowało mi smaku truskawek prosto z krzaczka :)  Dziś pierwszy zbiór!

Obok rząd poziomek i ziołowa grządka. W tym roku posadziłam też pomidory (wyhodowane samodzielnie od nasionka - taka ekstremistka jestem) i ogórki. Oczywiście jest sałata, koperek i szczypiorek. A dalej kwiaty. W zeszłym sezonie miałam cały rozsadnik małych roślinek. Część mi zmarniała, ale mam swoje ostróżki (niedługo zakwitną), naparstnice, kilka gatunków goździków, ozdobne krwawniki, bratki itd, itp.

Moja idee fix to róże. M. twierdzi, że u nas klimat zbyt srogi (faktycznie wszystkie nieokryte pędy przemarzły), że róże chorują, żrą je mszyce i inne robale, potrzebują dobrej ziemi, i tak dalej. Na zdjęciu powyżej różyczka kupiona w tym roku - zakwitła jako pierwsza (pewnie była pędzona). Moje posadzone w ubiegłym roku róże odbiły po ciężkiej zimie, ale mają dopiero pąki. Chucham i dmucham - psikam miedzianem (na czarną plamistość, bo w ubiegłym roku miały), zwalczam mszyce (już wlazły cholery jedne!), odchwaszczam, nawożę, gadam do nich i oglądam codziennie.
Oczywiście mam ogrodowych "pomocników". Koty bawią się w "kocie szachy"* między kwiatami, ewentualnie załatwiają swoje inne potrzeby :<. A że koty są trzy ogłosiłam kapitulację. (na zdjęciu prawdziwy łowca - Diesel)

Owca dorwała się do wiciokrzewu - obżarła go dokładnie co do listeczka. Jak spuszczę ją na chwilę z oczu (kiedy biega luzem) z miejsca wlezie w truskawki i obżera im liście. Lubi też kwiatki fuksji (już ich nie mam, bo zjadła) i margerytek.
Faza przeżuwania - owca schowała się w cieniu pod domem.

Kończę, bo ogródek wzywa - sucho i  trzeba podlewać. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca ogrodowych wynurzeń. Coś czuję, że nie ostatnich. Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających, czytających i komentujących. Buziaki!


*Jak nie wiesz, co to są kocie szachy przeczytaj książkę "Kot w stanie czystym" T. Pratchetta" - tylko dla właścicieli kotów.

niedziela, 5 czerwca 2011

Chyba szal

Nie dobijam za mocno - splot jest dość lużny. Co jakiś czas wstawiam nitkę lub dwie boucle. Mam problemy z brzegami - robią mi się pętelki albo ściskam wątek za mocno.

piątek, 3 czerwca 2011

Free style z osnową

Dostałam w prezencie urodzinowym książkę "Learning to Weave". W ramach ćwiczeń postanowiłam osnuć krosna techniką "od przodu do tyłu" - czyli odwrotnie :)
Osnowa jest freestyle'owa - wśród nici bawełnianych są też wstążeczki, sznurek i nici boucle.
Osnowę przygotowałam sobie w pęczkach po dwanaście nici, dzięki temu  mogę kontrolować jej stan "splątania". Dobry sposób dla takich bałaganiarzy jak ja.
Zaczynamy od przewleczenia nici osnowy przez oczka grzebienia:
Wygląda przerażająco, ale dzięki "pęczkowaniu" da się to wszystko ogarnąć.
Potem przeciągamy nici osnowy przez nicielniczki:


Jak widzicie zdjęłam część nicielnic i podnóżków - mój free style jest bardzo prosty w założeniach "technicznych". Zostawiłam dwie nicielnice do splotu płóciennego.
Po umocowaniu osnowy do wału podawczego i odbiorczego nadszedł czas naprężenia osnowy. Pojawił się problem z nićmi. Użyłam merceryzowanej bawełny - kordonka MAXI. Jest świetny na szydełko, natomiast na osnowę nadmiernie skręcony.
Na szczęście można sobie z tym poradzić. Przy końcowym poprawianiu napięcia poszczególnych pęczków nici (z przodu krosien) rozwijałam jednocześnie skręt (na zdjęciu powyżej widać prawidłowo ułożoną osnowę w dwóch pierwszych pęczkach).
Parę drobnych poprawek i można zaczynać :)
Dalej będzie moja przędzina ręcznie wełna farbowana na turkusowo.

Szalik? Poduszka? Się okaże. Aaa! Czółenko to boski wynalazek! Następnym razem więcej o tym.

Osnuwanie to żmudna robota - kilka godzin ślęczenia i skupiania uwagi. Nie można popełnić żadnego błędu (no prawie), bo projekt się nie uda. I jeszcze free style w tkactwie możecie sobie poszukać pod hasłem "saori weaving" :)
Buziaki znad krosien!