piątek, 31 lipca 2009

Urlop

Budka zamknięta :)
Do "przeczytania" za dwa tygodnie.

czwartek, 30 lipca 2009

Przędzenie wełny na kołowrotku

Kupiłam sobie na ebayu 200g Ashford Merino (22 micron). Połowę z tej ilości zamieniłam już na włóczkę:

Włóczka jest mięciutka, delikatna w dotyku - nie gryzie. Melanż pięciu kolorów mnie samą zaskoczył. Zupełnie inaczej wyglądało to w singlu (pojedynczej nitce). Kiedy skręciłam dwie nitki wyszło takie jagodowe "cóś". Mam problem z obliczeniem ile metrów włóczki powstało. Z moich niepewnych wyliczeń wynika, że ukręciłam 200 m ze 100 gram runa. Na "oko" jednak wydaje mi się, że włóczka jest cieńsza (na pewno jest zdecydowanie cieńsza od Azteki 180m/100g). Włóczka na zdjęciu jest nieuprana - włókna jeszcze sie nieco wyrównają przy praniu i suszeniu.

środa, 29 lipca 2009

Sweterek empiryczny

Lutowe wdzianko stało się z powrotem kupką wełnianych kulek. Porażka straszna: nie ten fason, nie ten wzór. Doszłam do wniosku, że lepiej popruć i zrobić od nowa niż skończyć, rzucić na dno szafy i "cieszyć się" z ukończonej robótki.

Oczywiście robię sweterek od nowa i nieco inaczej:Co zmieniłam? Robię całość ściegiem dżersejowym - włóczka jest wystarczająco "bogata", ozdobne wzory były przesadą. Guziki będą aż do dołu, powiększyłam podkrój pachy. No i "zrobiłam" talię, czego na zdjęciu jeszcze nie widać. A sweterek jest "empiryczny", bo dopasowuję wymiary robiąc mini-przymiarki. Wygląda to komicznie, kiedy owijam się robótką i gapię się w lustro. Teraz mam szansę zrobić coś, co będę nosić. W zamierzeniu ma to być "pracowe" ubranko.

czwartek, 23 lipca 2009

Czarodziejskie kółka

Długoterminowe projekty mają to do siebie, że są nudne dla osób postronnych. Przybyło - tylko, czy to jest interesujące?! Więc z kronikarskiej skrupulatności bardziej, niż z innych powodów pokazuję fotkę moich postępów:

Haftuję w ogrodzie - chowam się w cieniu, bo upał nieziemski. Szmatkę z haftem rzuciłam na trawę - pasuje nawet kolorami...

A poza tym dzielnie uczę się angielskiego - połowa kursu za mną. I speak English better than two weeks ago :-))) Czyli znaczy, że w ogóle coś mówię w tym pokręconym języku...

wtorek, 21 lipca 2009

Przędzenie wełny

Przędzenie wełny (a także lnu) było jeszcze kilkadziesiąt lat temu stałym zajęciem kobiet (wiejskich). Była to czynność "zimowa" - kiedy czas prac w polu i ogrodzie się kończył, przychodziła pora na przędzenie, robienie na drutach, wyszywanie, tkanie, darcie pierza itd...

Obecnie w Polsce jest chyba niewiele kobiet, które potrafią zakręcić kółkiem. "Kółko" to potoczna nazwa kołowrotka właśnie. Na pokazach zwykle czynność tę wykonują panie w bardzo zaawansowanym wieku, bo umiejętność ta zanika - młodsze kobiety nie potrafią prząść.

Dobra wiadomość jest taka, że w "krajach dobrobytu" trwa renesans przędzenia. To zajęcie odrodziło się jako forma relaksu, hobby. Jak każda moda - dotrze pewnie i do nas.

Polecam na skołowane nerwy - zajęcie to jest bardzo uspokajające. Oczywiście po opanowaniu podstaw ;-) Dla mnie ważne jest również, że nie obciąża wzroku tak bardzo, jak na przykład moje ulubione haftowanie.

Dość tych przydługich wstępów. Mam pofarbowane na pięć kolorów runo merynosów nowozelandzkich:
I staram się skręcić je w wielobarwną nić - biorę po kolei pasma z każdego koloru. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Tak wygląda to na razie na szpulce kołowrotka:
Takie pojedyncze pasma można skręcić ze sobą w podwójną nitkę. jeszcze nie wiem, czy zostawię moją "Zimę" w pojedynczej nitce, czy skręcę w podwójną. Tak czy owak - 200 g powinno wystarczyć na jakiś fajny drutowy wyrób. A kolory są w sam raz dla "Zimy"...

poniedziałek, 20 lipca 2009

Buciki i nakomóra

Truskaveczka ogłosiła zabawę "nakomórową" :Kto chce niech dzierga, szyje, filcuje i pokazuje!

A teraz jak działa "myk" z wyciąganiem komórki. Jest to system bardzo prosty. Tak wygląda od środka :
Komórka wysunie się o tyle, o ile nie jest zaczepiony dolny fragment sznurka. Oczywiście można to zrobić z tasiemki, paseczka - czegokolwiek, co da się zamocować na "szlufkach".
Na sam koniec butki w wersji ostatecznej - z czerwonymi guziczkami. Czarownice wiedzą, dlaczego guziczki są czerwone ;)

niedziela, 19 lipca 2009

Kołowrotkowanie


Akcja! Start ;-)

sobota, 18 lipca 2009

Małe projekty

Zebrało mi się na małe projekty. Potrzebny był mi szybki sukces ;-)
Z fantastycznej włóczki Peter Pan (Wendy) przeznaczonej na wyroby dla niemowląt i dzieci (bo nie powoduje uczuleń - skład: nylon i poliamid) zrobiłam na drutach butki dla niemowlaczka:
Brakuje im jeszcze guziczków. Wtedy będziecie mogły ocenić w pełni ich urodę. Wzór pochodzi z ravelry - został przygotowany przez Saartje Niemowlaczek urodzi się mojej nowej znajomej - Aleksandrze. (Chodzimy razem na kurs letni angielskiego. ) Dzidziuś będzie dziewczynką - Michalinką. I jak tu nie wydzióbać malutkich butków dla Michalinki xD

Następna fotka, wbrew pozorom, nie przedstawia Niezidentyfikowanego Obiektu Latającego, który wylądował w moim domu, tylko COŚ na głowę. I to na silne mrozy. W założeniu miała być czapka (i jest w zasadzie), ale jak się sprytnie założy na głowę może uchodzić na beret :)
Fotka z czapko-beretem na mojej głowie wyglądała kuriozalnie, bo w komplecie była plażowa sukienka. Na lepsze zdjątko trzeba będzie poczekać do jesieni co najmniej. Czapkę zamierzam nosić na spacery do lasu - będę się wtapiać w otoczenie jesiennych liści (kolory maskujące, jak w wojsku)


I ostatnia produkcja. Miałam zamówienie na ubranko dla komórki mojego syna (fajna włóczka - z takiej mógłbym mieć ubranko na komórkę - kiedy dłubałam buciki) Najpierw powstał prototyp - na mój telefon, a potem właściwy produkt - na komórę synalka. Oba ubranka mają system "wyciąganiowy". Pociagnięcie za sznureczek powoduje wysunięcie się telefonu z "wdzianka". Wykonane na szydełku oczywiście.

środa, 15 lipca 2009

Chaber

Chaberka sobie kręcę:


Ostatnio dowiedziałam się, że kiepski ze mnie fotograf.

Dwie próby zrobienia fotki wystarczą - wolę dalej kręcić kółkiem...

niedziela, 12 lipca 2009

Niekonsekwencja

Wczoraj miałyśmy "zlot czarownic" (mam nadzieję, że koleżanki się nie obrażą). Spotkałyśmy się, żeby wypić kawę, poplotkować, powymieniać się nowinami. W spotkaniu uczestniczyły moje koleżanki, które znam dzięki internetowi. Mój syn spostrzegawczo zauważył, że jemu W ŻYCIU nie pozwoliłabym zaprosić kolegów poznanych przez internet. No, fakt ;-)

Była Aneta, która pokazywała swoja nową kosmetyczkę i zrobiła nam pokaz frywolitkowania. Beata opowiadała o swoich planach patchworkowych i jarmarkowych. Ela-Stella pokazała nam jak używać wrzeciona, a Basia przyniosła mnóstwo swoich robótek szydełkowych (i tych skończonych i tych w trakcie) do podziwiania. Było kołowrotkowanie, frywolitkowanie i gadanie, gadanie, gadanie... Tak nam sie spodobało, że będzie wkrótce powtórka. Spotkanie miało być w ogródku pod drzewkiem - ale pogoda taka sobie, więc musiałyśmy zadowolić się spotkaniem przy kuchennym stole.

Z wrażenia nie zrobiłam ani jednej fotki...

środa, 8 lipca 2009

Mały postęp jest

Kolejni goście odprawieni do domu...
Znalazłam trochę "międzyczasów" dla mojej robótki drutowej. Teraz wygląda tak:
Raglan zrobiony, teraz dzióbię "ciało". Zaczęłam też prząść "Chaberek" - pokażę, jak uda mi się zrobić sensowną fotkę. Dziś pogoda "gastronomiczna" - strach głowę wyściubić za drzwi - pada, pada, pada...
Mam mało czasu, bo chodzę na intensywny letni kurs angielskiego. English jest mi potrzebny do tłumaczenia opisów robótek i wzorów ;-)

poniedziałek, 6 lipca 2009

Zwiedzając Trójmiasto...

Do zwiedzania Trójmiasta w towarzystwie gości przywykłam. Przynajmniej mam pretekst, żeby odwiedzić gdańską starówkę, którą uwielbiam.

Pocztówka z Neptunem


Motława wieczorem

A to już Gdynia - zlot żaglowców "od końca":

Parada żaglowców - tu Dar Młodzieży pod pełnymi żaglami


Dziki tłum zwiedzających - wszyscy chcą zostać żeglarzami

Jasne, że w takich okolicznościach robótki zaległy w kącie...

piątek, 3 lipca 2009

Wdzianko, które ma coś wspólnego z lutym

...przynajmniej w nazwie.
Autorka wzoru - Pamela Wynne - nazwała go February Lady Sweater, więc to lutowe wdzianko, za które wzięłam się w lipcu. Już sie nie boję, że wywołam zimę - jest piękne lato u nas. Nareszcie! Ja jestem jak jaszczurka - im cieplej, tym więcej życia we mnie. Nareszcie nie marzną mi stopy i ręce mam ciepłe aż po same końce palców ;-)
Na fotce początek robótki:Mam cudną włóczkę, którą dostałam w prezencie! To Suri Merino Paint 55% alpaki, 45% merino extra. Kolory bardzo "moje", więc mam nadzieję, że uda mi się ten wyrób i będzie nadawał się do noszenia, bo różnie z tym moim dzierganiem jest - czasem dłubię i dłubię, a potem nie da się tego nosić :(
Wdzianko dzierga się z góry do dołu - dla mnie też nowość. Do tej pory zawsze robiłam sweterki "po bożemu" - od dołu do góry. Ponieważ to raglan, oczek przybywa i zaraz zabraknie mi miejsca na drucie. Piątki na żyłce już do mnie fruną! Poczto polska - spiesz się, spiesz...

Jeśli chodzi o oblężenie Gdyni - wykrakałam. Przez centrum ciężko przejść - tłumy. Kto nie może przybyć osobiście oglądać żaglowców - polecam ostatni numer czasopisma "Żagle" - są opisy wszystkich "łódek".
Aaa! Mieszkam 20 km od Babich Dołów - dudnienie Opener'a dochodzi aż do nas. A wszystko przez ukształtowanie terenu - Babie Doły to górka (wbrew nazwie), potem jest niecka, w której usadowiła się Gdynia i nasza "górka" - dźwięk niesie nad miastem...
Ale wkoło jest wesoło...

środa, 1 lipca 2009

Kołderka

Wierzch kołderki gotowy:Kwadraciki od sześciu Kołderkowych Cioć udało mi się oprawić w pastelowe ramki. Juleńka jest mała, dlatego chciałam, żeby kołderka była wesoła, ale i delikatna zarazem.
Runo już czeka. Wkrótce kołderkę wypikuję.


A teraz czeka mnie weekend "pełna chata" . Z okazji Zlotu Żaglowców
u mnie zlot gości. Nie wiedziałam, że te żaglowce takie ciekawe...
Ja przywykłam do żagli. Moich chłopaków najczęściej widzę tak:


na jeziorze...


na zatoce...

Ehm... Czasem jest flauta ;-)
Reszta to tylko kwestia skali.
Miasto przygotowane jak na napaść wroga, bo w tym samym czasie trwa Opener. Kto wymyślił dwie wielkie imprezy w jednym terminie?!