Postanowiłam sprawdzić na czym polega dobroczynne działanie blokowania na dzianinę. Jakiekolwiek naciąganie robótek kojarzy mi się raczej z szydełkowymi serwetkami i firankami. Przed pewien czas maniakalnie tworzyłam takie wyroby, ale że nie lubiłam ich naciągać po każdym praniu, trafiły do mojej Mamy - jej te procedury nie sprawiają przykrości ;-)
Mój Clapotis domagał się blokowania, więc zabrałam się dzisiaj za to przedsięwzięcie. Słonko z rana zachęciło mnie, żeby wyciągnąć chodnik na stół ogrodowy, przykryć płótnem i zabrać się za przyszpilanie szala. Sąsiedzi patrzyli na mnie dość podejrzliwie, kiedy biegałam dookoła stołu z psikawką do zraszania kwiatków. Operacja zakończona - pies na posterunku pilnuje szala swej PaniNawet znalazł wroga!
Niestety, kiedy deszcz zrosił ze dwa razy mój szaliczek - skapitulowałam. Chodniczek z rozpiętym szalem leży teraz w pokoju. Pies ma wstep wzbroniony. A za oknem słońce na przemian z deszczem, a czasem nawet jedno i drugie...
Nie miała baba kłopotu, zrobiła se szalik:D Tak czy siak piękny, szczególnie te kolorki.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba pies pilnujący szala przed wrogami :)
OdpowiedzUsuńImponująco wygląda. Ciekawe, co będzie po praniu, nie mam doświadczenie, zastanawiam się, czy za każdym razem trzeba będzie go blokować.
OdpowiedzUsuńCzyli koszmar serwetkowy tyle, że z szalem? Na szczęście szali nie trzeba prać równie często jak serwetek, ale i tak mnie zmartwiłaś, bo zupełnie o tym nie pomyślałam.
OdpowiedzUsuńSzal piękny!Tylko ta polka z blokowaniem....
OdpowiedzUsuńSliczny szal!
OdpowiedzUsuń