Mam sporo czesanek "zepsutych", czyli pofarbowanych próbek, resztek itd. Zebrało się tego tak dużo, że nie wiedziałam, co z tym począć : wyrzucić szkoda, a obrobić ciężko. Z pomocą przyszła mi Ela z Pracowni na Kaszubach. Po przesortowaniu, z pomocą drum cardera uczesałyśmy część "śmieci" w piękne "batty" (no, dobra, Ela czesała, a ja się gapiłam):
O doborze czesanek zdecydował kolor : są tu odcienie wełny owczej i farbowania z barwników roślinnych (kora dębu, kora kruszyny, być może inne "eksperymenty") Skład gatunkowy to recyclinowy misz-masz: szetland, BFL, merynos, alpaka, niewykluczony udział niewielkich ilości owcy pomorskiej.
Nierówności w kolorze i strukturze wpisane są chyba w charakter tej włóczki przez różnorodność tworzywa. Jeden moteczek gotowy (na zdjęciu nieuprany). Reszta powstanie w najbliższych dniach, bo bardzo mi się spodobało to "recyclingowanie" czesanek.
PS
Sweterek niebieski z poprzedniego posta skończony, ale muszę wymienić guziczki - kupiłam śliczne, ale za małe.