Wyprane
Nawet zrobiłam próbkę...
Teraz szukam sensownego pomysłu na wyrób. Oprócz tego w planach lipcowych:
- skonczyć ponczko (jeszcze tu nie pokazywałam)
- skończyć drugą skarpetkę do pary (1 i 3/4 gotowe)
- osnuć krosna na "Gołąbka" - taki pomysł mam i już zgromadziłam potrzebne materiały)
Dzisiaj pozdrawia Was Sfinks Podwórkowy, czyli Zosia:
Pa!
Powodzenia w realizacji zamierzonych lipców planów. Piękna Z I E L E Ń ! ! !
OdpowiedzUsuńpiękny kolorek
OdpowiedzUsuńmatko, ile kilometrów tej wełny Ci się uprzędło??? prześliczna jest!
OdpowiedzUsuńAle masz tego zielonego!
OdpowiedzUsuńPiękny kolor.
OdpowiedzUsuńJuż widzę, co mogłabym z tego zrobić ;)
Albo włączyć tę zieleń w krajkę, albo napleść solidnego, wełnianego sznurka :)
Sama o d dłuższego czasu zastanawiam się nad nauczeniem się obsługi wrzeciona i farbowaniem własnych wyrobów.
Póki co... brak mi ciutkę czasu...
Jeśli chciałabyś zaglądnąć na mój blog, to zapraszam pod adres: http://cosel.pinger.pl/
ależ optymistycznie to wygląda, uwielbiam duże ilości wełenki :)))
OdpowiedzUsuńproszę posmyraj bereńczyka - z pozdrowieniami:))
O, jaki niebieski kot - to rusek? :)
OdpowiedzUsuńPs. Ładne zielone i fajną fakturę ma ta włóczka.
Świetny kolor wyszedł!
OdpowiedzUsuńA sfinks... przecudny:)
Kotka jest rosyjska niebieska, ma 9 lat.
OdpowiedzUsuńZielone już wrzuciłam na druty i cały czas dumam, czy będę pruła.
Pozdrawiam
Zielone jest piękne!
OdpowiedzUsuń