wtorek, 12 lipca 2011

Zeznanie

Ale nie podatkowe.
Zeznam Wam, co porabiam :)

Otóż robię na drutach. Dwie rzeczy na raz, a dwie "wrzuciłam do zamrażarki". Czyli , zrobię jak mi melodia na nie wróci. Wczoraj wrzuciłam na druty szalik:
Wzór to powszechnie znany baktus. Ja zawsze mam spóźniony zapłon - jak wszystkim się już znudzi, to do mnie dociera chęć spróbowania. Wzór prosty, ale uwagi które znalazłam tu: http://blog.lorki.pl/?p=3769 są bardzo przydatne.
Włóczka to:
Mam tego "aż" dwa motki, bo cena odstraszająca. Moja siostra przeglądając moje zasoby włóczkowe stwierdziła, że mam każdej włóczki po trochu - nic większego nie da się zrobić z tych zapasów. Tę włóczkę kupiłam w Amsterdamie, gdzie w pasmanterii poczułam się jak ten osiołek, co nie wiedział jak wybrać. Wzięłam kilka włóczek po trochu - to będą teraz czapki i szaliki :) Rowan felted tweed, bo pokochałam tweedy. Włóczka zacna, gdybym miała więcej na pewno byłby z niej sweterek.
Na drugim końcu domu leży mocno zaawansowane ponczko. W tej chwili mam na okrągłym drucie ze trzysta oczek, więc wogóle nie wygląda. I zaczyna być nużące. Jeden rząd zajmuje sporo czasu, przybywa pomału. Zdjęcia nie będzie, bo nie chcę zapeszać.
A tu skończone skarpetki:
Rozmiar męski, wzór nad wyraz prosty. Skarpetkomania trwa u mnie na całego. Druty skarpetkowe muszą być ciągle w użyciu :)

Poza drutami - przędę i farbuję. Ostatnio uprzędłam bfl-a, który już został pofarbowany marzanną. A teraz suszę szetlanda, który czeka na farbowanie. Farbowanie "zielskami" uskuteczniałam wczoraj wraz z Elą (jej relacja tutaj: http://polskiewrzeciona.blogspot.com/2011/07/tecza-w-garnku-czyli-nachyek-i-marzanna.html ) Tak się rozochociłam, że dziś wrzuciłam do gara kolejną porcje nachyłka.
:)
Więcej grzechów nie pamiętam :)))
O farbowaniu skrobnę coś wkrótce.
Pozdrawiam

4 komentarze:

  1. Felted tweed trochę się rozchodzi po praniu ręcznym. Zrobiłam z niego Central Park Hoodie i odzyskał swoja pierwotną formę po tym jak wrzuciłam go do pralki, na program delikatny do wełny oczywiście. A...i te włosy z alpaki- trzeba ją lubić. Twój tweed ma bardzo ładny kolor!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie tylko Ty się czujesz jak osiołek wchodząc do pasmanterii - chociaż mnie to ogarnia jeszcze niemoc wyboru - szczególnie przy Noro (cena też powalająca)

    OdpowiedzUsuń
  3. Porabiasz same fajne rzeczy :-)
    Ale ja czekam na ponczo, bo ostatnio coraz intensywniej o czymś takim dla siebie rozmyślam....

    Skarpetki są super :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczami wyobraźni zobaczyłam baktusa, z ostatnio farbowanych wełenek o rozpiętości ramion, trzy metry:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.