Wczoraj urządziłam sobie sesję z kołowrotkiem.
Chciałam uprząść coś świeżego:
To moja nowa czesanka. Merynos z jedwabiem w zielonościach. W sam raz, żeby przywołać wiosnę. Ćwiczyłam technikę navajo. Idealnie nie jest, ale się przekonałam, że pasuje mi ta technika splatania.
A potem sobie poeksperymentowałam. Resztę śliwkowego melanżu postanowiłam uprząść na grubasa. Nie było łatwo.
Z grubasem zaś poszalałam. Splotłam go ze srebrną nitką:
Nie jestem fanką świecidełek, uważam, ze trochę trącą kiczem, ale kicz kontrolowany - czemu nie?
I ślimaczki:
Cienka biała nitka (użyłam wełnianej, ale ciekawa mogłaby być jedwabna) i grubas śliwkowy. Bardzo mi sie ta technika spodobała i z pewnością jeszcze ją zastosuję. Ślimaczki powstają, kiedy cienką nitkę naciagamy dość mocno, a grubas owija się wokół niej. Technika wymaga dość dużej uwagi - poluzowanie cienkiej nitki powoduje, że zaczyna się owijać wokół grubasa i efekt popsuty.
śliczne u Ciebie kolorki ! ! ! :-)))
OdpowiedzUsuńśliczna ta zielona :):):
OdpowiedzUsuńEksperymentuj, ucz się, bo jesteś zdolna i masz napęd. Nie ma nic bardziej ratującego jestestwo niż ciągłe zbaczanie z utartego szlaku miedzy mięsnym, zieleniakiem, miejscem pracy i pracami zanikającymi w domu. Ślimaczki są piękne!
OdpowiedzUsuńwiosenna taka świeża! jak młoda trawka :)
OdpowiedzUsuńobie są super!
Ale cudne!
OdpowiedzUsuńŚliczne, podziwiam Cię za tę sztukę splatania.
OdpowiedzUsuńZielona mnie zachwyciła, na pewno przywoła wiosnę. A jak nie to jest taka radosna , ze spokojnie ja zastapi
OdpowiedzUsuńŚliczne obie wełenki!! Mogę tylko z podziwem czytać, jak to robisz:)
OdpowiedzUsuń