Tak ją sobie nazywam.
Choć tak po prawdzie nasze babcie przędły raczej wełny równo, często łącząc dwie lub trzy cieniutkie nitki ze sobą. Takie "coś" to byłaby ujma na honorze porządnej prządki. Dlaczego?
Bo wełna jest przędziona nierówno, ma dość luźny skręt i do tego jest pozostawiona w pojedynczej nitce. Mojej Babci tego "dzieła" nawet nie pokażę. Wątpię, żeby uznała to za dobrą wełnę - po pierwsze nie nadaje się na skarpetki ;-) A już żeby specjalnie tak nierówno! :-x
Zostawmy jednak te rozważania (mam nadzieję, że Babcia nie dostała czkawki).
Mam tego, jak widzicie, całkiem sporo - 450 gram i ponad 1300 metrów. Włóczka składa się z wełny merynosowej z dodatkiem lnu.W sam raz na całkiem spory projekt. Sweter? Kamizelę?
Pozdrawiam wszystkie czytelniczki i czytelników.
Fajna ta wełna, tak zgrzebnie mi się kojarzy :)
OdpowiedzUsuńDoskonale się nada do projektu, o którym myślisz . Lubię takie wełenki z charakterem.
OdpowiedzUsuńSweter, cały sweter z rękawami. Ten kolor to teraz szał i szyk!!!
OdpowiedzUsuńSweterek Elu, koniecznie sweterek :) Wełenka bardzo ładna, pozdrawiam, Elżbieta.
OdpowiedzUsuńSama miękkość:))
OdpowiedzUsuńBędzie super ciepły sweter:)