To jest chusta, którą moja Mama zrobiła z mojej wełny - tej, którą farbowałam solarnie z przygodami (myślałam, że ją popsułam). Wstawki z ażurkiem są z "recyklingowej" włóczki z domowych zapasów.
"Moja" wełna to merynos farbowany marzanną i korzeniem rabarbaru, a na dodatek lekko podfilcowany.
Chusta przypadła do gustu mojej najmłodszej siostrze ;-)
A teraz kręcę "wielbłąda":
Ponieważ jest u mnie Mama, przędzenie idzie mi wolno: gadamy, farbujemy wełny (wrotyczem), szukamy grzybów w lesie, i wooogóle. A Mama dzierga kolejne chusty - Stachanowiec normalnie.
Słowa uznania dla Ciebie i dla Twojej Mamy! Chusta jest przepiękna!
OdpowiedzUsuńPraca wre :) Podziwiam i chylę czoła. Chusta cudna :)Moje kolory i nawet nie wygląda na drapiącą ;)
OdpowiedzUsuńchusta cudna
OdpowiedzUsuńAeljot - pewnie, że nie drapie - to mięciutki merynos.
OdpowiedzUsuńMiło, że Wam się podoba - Mamie już przeczytałam Wasze komentarze ;-)
Elu, fajnie , że masz Mamę, z którą możesz razem robić to co lubisz :) Chusta wygląda na cieplutką i mięciutką.
OdpowiedzUsuńTe grzyby zbieracie do farbowania ????
Zerknij na ten ciekawy blog, który odkryła Lea :
http://riihivilla.blogspot.com/2009/09/new-mushroom-dye-book-uusi.html
Jestem ogromnie ciekawa co Wam wyjdzie z farbowana wrotyczem .
Wyszło zielone :-)
OdpowiedzUsuńElu, grzyby do jedzenia zbieramy - dziś będzie sosik grzybowy do kopytek na obiad.
Lauro - na szczęście na miotłach jeszcze nie latamy ;-)
Teraz nie pora na miotły, teraz pora na grzyby i wrotycze. Na miotłach polatacie w ciepłych chustach własnego kręcenia, farbowania i dziania w okolicach listopada ;-)))
OdpowiedzUsuńNic nie zmarnowałaś A kolor lepiej by się uwidocznił na białym tle, bo niebieski daje inny poblask. Chusta wyszła świetna.To wspaniałe, ze możesz współpracować z Mamą.
OdpowiedzUsuńMiłych pogaduszek życzę - nie samą pracą człowiek żyje :)))
O! Czy to TEN wielbłąd eguniu? ...bo ładny jest!
OdpowiedzUsuńA chusta łaczona z inną włóczką - ciekawa. :)
ten Jolciu, ale nie wiem, czy taki cienki wyjdzie...
OdpowiedzUsuń