- Ze specjalną dedykacją dla Marzenny :-)
Po pierwsze - na własne życzenie zaświniłam czesankę:
Już wiem, dlaczego należało barwnik umieścić w woreczku, a nie wsypywać luzem do gara z czesanką :-(
A jak się człowiek śpieszy, to wychodzą baboki:
Efekt niepokoju w nogach - za szybko kręcisz, to przekręcisz - te włóczki są zbyt mocno skręcone. Opamiętałam się przy tej oliwkowej dopiero. Poranna próbka Aquariusa (piękna czesanka merino+jedwab) niby ładna (33 WPI - chciałam zostawić w singlu), ale jest zbyt skręcona.
A na pociechę mam letnie stanowisko kręcenia:
Pozdrawiam wszystkich czytających.
wcale a wcale nie takie baboki, mnie sie podoba i jedna i druga.
OdpowiedzUsuńa ja, jak mi sie skreci za mocno (ale to naprawde za mocno), to przekrecam jeszcze raz w druga strone :)
tzn. szpulke z zamocno skrecona przedza, zakladam na leniwa kaske i tak jakbym chciala robic dwuskret, po prostu nakrecam na druga szpulke, bardzo bardzo szybko. troche sie odkreca i jest gitara. tylko trzeba uwazac, zeby nie rozkrecic calkiem :)
pozdrawiam
ewa
Może trochę ją "rozkręcę" za radą Ewy - szkoda takiej ładnej czesanki...
OdpowiedzUsuńTa zaświniona pójdzie do prania, może się uda ją wyczyścić z tych "chachli"
Laura - jaki szlachetny gest! Taka rzeczywistość, ja tam pamiętam czasy propagandy sukcesu - niestety z autopsji - niestety, bo zdradza to mój szlachetny wiek ;-x
Takie kwiatka to nawet ja mogłabym mieć na parapecie.
OdpowiedzUsuńZnając Twoje zdolne palce i szybkość działania to te baboki są już pewnie dawno naprawione. Kolory mają cudne.
A stanowiska pracy zazdroszczę.
Kio się uczy, ten skuczy mawiała moja babcia, jak baboka zrobiłam. Słówko "babok" kupuję do wiecznego używania.
OdpowiedzUsuńJa tam lajkonik jestem i mi się podoba. W ogóle zdolniacha jesteś taka że nawet koty Ci w doniczkach rosną - cuda normalnie! Skoro tak to i tę zafarfącląną czesankę uda Ci się przywrócić do użytku. Powodzenia !
OdpowiedzUsuńGratuluję dobrej ręki do oryginalnych kwiatków:))) A baboki jak to baboki - wyskakują a potem sobie idą. Poradzisz sobie z nimi, wierzę w Ciebie:) Ja wczoraj o mało się nie rozpłakałam nad cudnym merynosem, który stawiał opór.
OdpowiedzUsuńA może to nowe stanowisko pracy ma coś wspólnego z szybsza pracą nóg?
Eguniu, ja jak zwykle połowy nie rozumiem z tego co piszesz, ale bardzo Ci dziękuję za pokazanie "baboków" (cuż za cudne słowo:) - czasem mam wrażenie że świat blogowy składa się z samych ideałów - dobrze wiedzieć że nie tylko ja mam gorsze dni :D
OdpowiedzUsuńa "kwiatek" oryginalny bardzo :))
Kwiatek rewelacyjny. Gdzie się takie kupuje, a może sama takie hodujesz? Pozdrawiam Mariola
OdpowiedzUsuń"Kwiatek" jest od Marzenny.
OdpowiedzUsuńDzięki Wam za wsparcie duchowe - od razu lepiej mi idzie przędzenie. Pozdrawiam
Zawsze mnie rozśmieszają takie fotki w stylu "gdzie kotu udało się zmieścić i jak im tam jest wygodnie":D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się wyczyścić tę czesankę...
Piękne masz stanowisko plenerowe - zazdroszczę!
heh baboki się każdemu zdarzają chachlami się nie zrażaj tylko pracuj, pracuj,
OdpowiedzUsuńfajna pujda z tego twojego kwiatka ;)
michala
ma to po mamusi
OdpowiedzUsuńPo naszym spotkaniu pod Neptunem w Gdańsku od razu weszłam na Twojego bloga i... dech mi zaparło. Baboki czy nie - przędzenie wełny wydaje mi się sztuką nieosiągalną dla zwykłego śmiertelnika. Nie sądziłam, że ktokolwiek jeszcze tym się zajmuje. A tu proszę - grono całkiem spore i w dodatku młode.
OdpowiedzUsuńOtwieracie przede mną nowe, niezbadane obszary. Po prostu brak mi słów zachwytu.
ania_b
PS. Czy mogłabym się wprosić gdzieś, kiedyś na jakieś spotkanie kołowrotkowe? To musi być niesamowite. Jak nasze prababcie i pra...pra...prababcie.
Aniu, jak chcesz spróbować (ostrzegam to uzależnia) - zapraszam do mnie. Pisz na maila e.gunia@gazeta.pl umówimy się na spotkanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny i oryginalny kwiatuszek :) Ale jeszcze się chyba nie obudził do kwitnienia :)
OdpowiedzUsuń"Kwiatek" został moim ulubieńcem od razu, Muszę ci przyznać, że miejsce do spania wybrał nawet lepsze niż moja fretka, ale jeśli chodzi o pozycję do snu, to jednak mój dzikus wygrywa :)
OdpowiedzUsuń