niedziela, 6 czerwca 2010

Farbowanie wełny naturalnymi barwnikami

Otaczające mnie "okoliczności przyrody" skłaniają do poszukiwań. Postanowiłam spróbować swoich sił w farbowaniu naturalnymi barwnikami. Zaopatrzyłam się w zbiór receptur  - książkę Weroniki Tuszyńskiej "Farbowanie barwnikami naturalnymi" (nawiasem - bardzo polecam). 

Brzózek ci u nas dostatek - postanowiłam zacząć od liści brzozy. Wywar nie wróżył jakichś sukcesów. Dopiero po dodaniu ałunu - bingo - wydzielił się żółty barwnik!

To efekt farbowania runa owiec rasy Wensleydale liśćmi brzozy na ałunie:
A tu owca rasy Wensleydale (zdjęcie ze strony www.ansi.okstate.edu/breeds/sheep/wensleydale/images/wensleydale-web-1.jpg) :
Ma śmieszne loczki, które widać w czesance.


Po farbowaniu barwnik nie był wyczerpany, więc eksperymentowałam dalej. Dodałam szczyptę tego i owego :-) (a dokładniej siarczanu miedzi) i zafarbowałam kolejną czesankę. Tym razem było to runo owiec rasy bluefaced leicester. Kolor (zgodnie z oczekiwaniami) - oliwkowy:
A tu porównanie obu zafarbowanych czesanek:

Gdyby ktoś chciał spróbować swoich sił w tej zabawie potrzebuje:
  1. ok. pół kilograma liści brzozy
  2. 12 gram ałunu (do zdobycia na Allegro jako środek przeciw poceniu się :-)))
Liście brzozy wrzucamy do dużego gara, zalewamy wodą i gotujemy ok. 1,5 godziny. Ja zostawiłam tę "zupkę" na noc. Rano odcedziłam liście, a do wywaru dodałam ałun (trzeba go dobrze rozpuścić). W ten koktajl wrzuciłam czesankę  i gotowałam ok. 1,5 godziny   "na wolnym ogniu" (co w przypadku płyty indukcyjnej brzmi idiotycznie). Po dodaniu ałunu i czesanki wyraźnie widać wydzielający się żółty barwnik. Po zakończonym gotowaniu najlepiej zostawić gar z zawartością do wystygnięcia. Płukanie wełny prowadzić w takiej samej temperaturze z jakiej ją wyjmujemy. (a więc jeśli ktoś jest niecierpliwy musi płukać w równie gorącej wodzie w jakiej farbował). Do ostatniego płukania dodajemy trochę octu. Suszymy w stanie rozłożonym i bierzemy się do przędzenia ;-) Jeśli wywar (kąpiel barwierska) nie jest wyczerpana (czyli nadal widać zawarty w niej barwnik) można farbować kolejną partię wełny.

Koniecznie dajcie znać jak Wam poszło!

Update:
Ważna uwaga - używamy garnka "niespożywczego". Niektóre składniki barwników mogą być trujące,  dlatego trzeba przeznaczyć oddzielne naczynia do takich eksperymentów (najlepiej zwykły emaliowany garnek).

10 komentarzy:

  1. Od pewnego czasu zaglądam na Twojego bloga. Jestem zachwycona włóczkami , które przędziesz. Chciałabym zapytać , czy nie sprzedajesz włóczek przez Ciebie przędzionych. Jeśli była by szansa kupienia od Ciebie jakiejś włóczki ,chętnie skontaktuje się z Tobą drogą mejlową.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie Ci wyszedł kolorek :) Ałun jest jednak niezbędny. Moją nieudaną próbę widziałaś już pewnie na Prząśniczce .

    OdpowiedzUsuń
  3. jak to jest że czego ty się nie złapiesz zamienia się w złoto hmmm?

    :D
    Michala

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie złoto???! To wełna jest.
    Jadwigo - mój mail - e.gunia@gazeta.pl
    Pozdrawiam wszystkich "czytaczy"

    OdpowiedzUsuń
  5. "liście brzozy gotujemy..." Zabrzmiało jak fragment przepisu na czarodziejski wywar ;-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładne kolory uzyskałaś z brzózki:) Jak myślisz, czy dałoby się uzyskać intensywniejszy kolor pierwszej czesanki, jeśli ugotowałoby się zupkę z większej ilości liści?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten wywar był już mocno wysycony farbą - większa ilość liści niewiele tu by chyba zmieniła. W rzeczywistości kolor jest intensywny (nie mam porządnego aparatu i kolory są przekłamane) - jest taki żółtozielonkawy (taki "modny" kolor w ubiegłym sezonie - ni to musztarda, ni to żółty - były takie ciuchy w "Solarze")
    Ata - to są czary!

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne to farbowanie, zgadywanie co wyjdzie, oczekiwanie efektu. Niesamowita jest wełna i Twoje ręce!

    OdpowiedzUsuń
  9. Co nowa włóczka, to śliczniejsza:) Ale z tego będą cudne rzeczy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczne kolory Ci wyszły - podziwiam Twoje eksperymenty z ręcznym farbowaniem wełny zwłaszcza naturalnymi barwnikami.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.