czwartek, 7 października 2010
Na kołowrotku
"The softness of Merino Raven and Merino Jonquil blended with Black Diamond Bamboo and Natural Soybean to create a silky bumble bee effect." - nie tłumaczę, bo po polsku brzmi co najmniej infantylnie. To jest opis czesanki, którą właśnie przędę. Sama poezja (marketingu rzecz jasna). Dla mojego użytku nazywam rzecz "Wodnikiem Szuwarkiem", bo kolor nici jest szuwarkowy.
Przędę coś pośredniej grubości pomiędzy nicią dentystyczną a chirurgiczną i zastanawiam się, kiedy mi przejdzie. A chodzi oczywiście o cienizny, podobno każda prządka przechodzi ten etap - przędzenia jak najcieńszej nici, a potem to mija. Pożyjemy, zobaczymy. Szuwarka skręcę w podwójną nitkę, żeby miał walory użytkowe - nie chcę, żeby się Mirka zniechęciła do mojej wełny z powodu nadmiaru kilometrów w motku ;-) Ma być dużo, ale bez przesady!
Gręple także pracują (można czesać wełnę kiedy rodzina ogląda TV). Póki co wyczesałam część alpaki, którą dostałam w prezencie od Eli Planuję z niej czapkę - uszankę w stylu peruwiańskim. Na razie wyczesałam tyle:
Część alpakowego runa zmieszałam z czesanką merynosową barwioną korą dębu (na zdjęciu w lewym górnym rogu). Ciekawa jestem jak ta mieszanka będzie się przędła.
Wracam do kręcenia kołowrotkiem. Pa!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Obejrzałam sobie dla porównania nić chirurgiczną. Gdyby nie igła na końcu, to bym jej nie zobaczyła:)
OdpowiedzUsuńO żesz, o co kaman z tą cienizną? Mi pierwsza wyszła dość gruba, druga tylko może ciut cieńsza.
OdpowiedzUsuńMoże to od czesanki zależy? Ja chcę cienko! ale nie umiem :(
A Szuwarek ładny wychodzi.
Pozdrawiam
Kasia
Kolor faktycznie szuwarkowy! Piękny!
OdpowiedzUsuńKasiu, jak nabierzesz wprawy w przędzeniu zamarzy Ci się nitka cieniutka jak włosek - wejdziesz w etap cienizny... To się kręci z wielką przyjemnością (są takie delikatne), ale żmudnie - bo dłuugo i uważnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam drogie panie
Nooo kolorek malina, znaczy się mój ulubiony:)
OdpowiedzUsuńPiękny wodnik szuwarek! Ciężko mi sobie wyobrazić, jak można własnoręcznie coś tak cienkiego uprząść, więc tym bardziej jestem pod wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńEguniu, dziękuję za radę względem mojego zabytku :) Raczej go nie uruchomię, bo nawet nie wiem, o co chodzi z tym przędzeniem. Dwa lata temu , na dodatek, mój mąż zakopał do ziemi kilka kilo wełny surowej, ostrzyzonej, z własnych owiec ze strachu przed molami. Tacy z nas marnotrawcy, ale widzę to dopiero teraz. Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuńEluś, ja Ci chyba właśnie tego Szuwarka skubnęłam na spotkaniu kawałeczek. Właśnie go sprzędłam i postanowiłam skręcić pierwszego 2ply-a (nić podwójną?). O mamo! Ja chyba spać z tym pójdę! Co za cudeńko mi wyszło mięciutkie. Nie masz nic przeciwko żebym wrzuciła do siebie do bloga?
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście moja nitka nie jest aż taka cieniutka i piękna, ale i tak jestem zachwycona.
Uściski- Kasia
Wrzucaj Kasiu, wrzucaj - mówiłam przecież, żebyście się częstowały...
OdpowiedzUsuńKlikaf- kołowrotek po prababci to piękna pamiątka - nawet jesli tylko na niego spoglądasz. Może kiedyś zmienisz zdanie i zechcesz go uruchomić?
Pozdrawiam wszystkie Panie komentatorki i dziękuję za zachwyty nad szuwarkiem. Niestety wolno mi idzie - praca...