Nie było mnie tu niemal miesiąc. Po prostu nie dziergałam. To znaczy - dziergałam, ale potem szybciutko prułam. Same baboki mi wychodziły. Ostatnio doszłam nawet do wniosku, że nie umiem już robić na drutach.
Wobec powyższego wyciągnęłam dziś kołowrotek. Okazało się, że porzuciłam zaczęty projekt "szuwarowy". Jedna szpulka pełna, a druga czekająca na zapełnienie. Po tego apetyczny kłębuszek skręcony z dwóch nitek na próbę. Co prawda już Szuwarowe włóczki robiłam, ale to ostatni raz - przyrzekam. Więcej tego cudu nie mam, więc nie będzie :)
Mam nadzieję, że odkurzony kołowrotek pokręci się trochę, bo niemal o nim zapomniałam, a zapasy runa do przerobienia mam spore. Nowe włóczki - nowe pomysły na dzierganie. I tego mi właśnie trzeba.
Pozdrawiam wytrwałe czytelniczki (i czytelników)
Wróciłaś do przędzenia. Super.
OdpowiedzUsuńJa jestem na etapie kompletnie maniakalnego zainteresowanie przędzeniem, czesankami itd. Godzinami mogę oglądać to co inne prządki zrobiły, bez względu na to czy jest to po polsku, po angielsku, czy po węgiersku (absolutnie nie znam tego języka - ale zdjęcia do mniej przemawiają ;) Tym bardziej cieszę się, gdy jakaś Polka wyciąga kołowrotek.
Ja co prawda na razie na wrzecionie, ale nie od razu Kraków zbudowano.
a przy okazji zapraszam Cię do klubu prządki, który zawiązał się na FaceBooku - o ile oczywiście z tej aplikacji korzystasz. http://www.facebook.com/groups/klubprzadki/
pozdrawiam serdecznie
halina
Dzięki :)
UsuńPiękny szuwarek!!!:)Kolorki super wyszły!!!Naprawdę moczarowe ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!!!!