Podnosi hydra łeb do góry, to trzeba walczyć! Ząb uratowany, inne sprawy przeboleję (albo i nie). Wrzesień dobiega końca (no dobrze, wiem, że dopiero 21 dziś jest). Trzeba przywyknąć do trybu bojowego.
Czasu (wolnego) mam mniej, ale to nie znaczy, że zaniechałam robótek.
Ten zezwłok to szalik, który robię z własnoręcznie uprzędzionej włóczki. Już za chwileczkę, już za momencik będzie gotowy - wtedy napiszę o nim więcej.
Plany dalsze takze mam, a jakżeby inaczej. Przede wszystkim zamierzam wziąć udział w dwóch spotkaniach:
- prządek
- patchworkowe
Może ktoś się waha i chciałby dołączyć?
Pozdrawiam i zapraszam w imieniu organizatorek.
ciekawie się zapowiada :) Pomożesz mi podczas spotkania "rozgryźć " jeden ażurek ? Plissss...:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że prządki tak daleko... Bardzo bym chciała dojechać....pomyślę...
OdpowiedzUsuńTymczasem Eguniu, strasznie mi smutno, że coś Cię męczy, trzymam kciuki, szal prześliczny, moje kolory.
Śliczna włóczka...
OdpowiedzUsuńCzekam na relację ze spotkania patchworkowego!
OdpowiedzUsuńhmmm, wygląda bardzo zachęcajaco - miękko i otulaszczo :) Oba spotkania, jak dla mnie, interesujące, ale, niestety, życie...
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo interesująco. Czekam na efekt końcowy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń