Miał być ciemnobrązowy, a jest...
...wielbłądzi, bułany, czy jak to nazwać. O dziwo - z orzecha włoskiego (niedojrzałe owoce na zimno)
A teraz :
Efekt dwutygodniowego fermentowania indygo za pomocą marzanny z otrębami. Zasadowość miał dać potaż (potem dodawałam też sodę oczyszczoną). Pożytek z tego taki, że róż angielski jest do zaakceptowania, choć z niebieskim (a miał być niebieski!) ma niewiele wspólnego... Poza tym odkryłam "patent z pończochą" - czesanka farbowana w pończosze nie zbiera farfocli z kąpieli, więc jest czysta, szkoda, że nie niebieska i czysta.
Na razie przerwa w farbowaniu - skończyły mi się białe czesanki, muszę uprząść to, co zafarbowałam, no i idzie do mnie dostawa różnych fajnych wielokolorowych miksów czesankowych. Przyznam się, że efekty (inne niż zakładane) trochę mnie martwią. "Chemia" jest prostsza w użyciu i bardziej przewidywalna.
Eee... niepowodzenia... nie zrażaj się tylko eguniu :)
OdpowiedzUsuńNie zrażaj się - zawsze można przecież jeszcze na ciemniejszy przefarbić :)
OdpowiedzUsuńKurcze, szkoda ze indygo nie wyszlo. Bardzo lubie ten kolor. Pewnie juz tam zagladalas, ale na ravelry jest grupa farbujacych naturalnie, moze maja tam jakies wskazowki. Nie zrazaj sie, czasem z najbrzydszej czesanki wychodzi najladniejsza wloczka. Zasiadaj do kolowrotka i krec ile sil w nogach!
OdpowiedzUsuńElu, kolorki inne niż założyłaś, ale ładne wyszły. Jakbyś takie chciała zrobić , to pewnie byłoby trudno je uzyskać.
OdpowiedzUsuńJutro nastawię słoik z orzechami. Może w tej fazie rozwoju tak właśnie barwią. Chemi nie dodawałaś ? Bejcowałaś wełnę ?
też mi się wydaje że kolory, mimo że tak różne od zakładanych na wstępnie, po uprzędzeniu będą piękne - a niebieski jeszcze się uda :)
OdpowiedzUsuńNie bejcowałam, nie dodawałam chemii, może mam jakąś dziwną wodę albo co?!
OdpowiedzUsuńTo może być też tak, że rośliny mają bardzo różne zmienne składy w zależności od pogody, nasłonecznienia... składu gleby... nie wiem, tak sobie myślę. Mnie się podoba to co robisz, te kolory, co prawda na zdjęciu, ale wydają się śliczne, takie delikatne... niby tęcza, ale taka subtelna jej wersja ;-)
OdpowiedzUsuńJa i tak jestem pełna podziwu dla Twoich farbowanych surówek. Dla mnie to czarna magia :-)
OdpowiedzUsuńNawet jak piszesz, że kolor nie wyszedł zgodnie z oczekiwaniami, to i tak czesanka wychodzi piękna! Bardzo mi się podoba ten kolor:)
OdpowiedzUsuńPrzecież ten kolor jest śliczny!To nic,że niezgodny z założeniem.Prawdą jest, że możesz go zafarbować na ciemniejszy. Ale po co? Ten jest piękny!
OdpowiedzUsuńTo smutne,że uczymy się na własnych błędach.Takie życie. Nie martw się. Każdy "następny raz" powinien być zdecydowanie lepszy.I będzie!
E tam od razu niepowodzenia. Nawet jeśli kolory są niezgodne z Twoimi oczekiwaniami, to są bardzo oryginalne. Może kolejna próba się powiedzie:)
OdpowiedzUsuńKto się uczy, ten skuczy - mawiała babcia. Kiedyś błękit wyjdzie, ale widać jeszcze na to za wcześnie.
OdpowiedzUsuńHallo! Czy tu ktoś przędzie... farbuje...?
OdpowiedzUsuńJolciu, jest, tylko wakacje się skończyły - wrześniowy rozruch mnie nieco przygniata...
OdpowiedzUsuńUfff... dobrze jest!
OdpowiedzUsuń