Barwienie naturalne wełny bardzo mi odpowiada. Uzyskiwane odcienie są bardzo interesujące.
Ostatnie nachyłki, które nota bene zdobiły mój ogródek kwiatowy niestrudzenie przez całe lato, posłużyły mi do pofarbowania motka bfl-a (zdjęcie pierwsze z lewej). Kwiatki były już trochę zmaltretowane przez deszcze i uzyskany odcień jest lekko przytępiony. Dla porównania pokazuję szetland barwiony latem tymi samymi nachyłkami. Uzyskanie identycznego odcienia w barwieniu naturalnym jest bardzo trudne! Ostatnie zdjęcie przedstawia próbkę włóczki farbowaną łupinami orzecha włoskiego. Więcej na ten temat napisałam tutaj.
Pozdrawiam!
Nachyłkowe kolory są boskie. Czy to przytępione czy też nie. No nie mogę się napatrzeć - to kolor sierpniowego słońca!
OdpowiedzUsuńOj, przepiekne! Mam cala grubasna ksiazke o farbowaniu grzybami, naprawde chcialam sprobowac sie pobawic. Ale poczytalam o calej otoczce chemicznej i koniecznosci dobrej wentylacji i wyglada mi na to, ze to nie jest zabawa dla ludzi mieszkajacych w bloku :-(. Tym bardziej podziwiam Twoje farbowania :-)
OdpowiedzUsuńja też spróbuję całkiem niedługo i to dzięki Tobie:))
OdpowiedzUsuńGrzybami nie farbowałam, ale chyba rzeczywiście mogą dawać trujące wyziewy. No i w Polsce dużo ciekawych grzybów farbujących jest pod ochroną.
OdpowiedzUsuńMuszę znowu trochę poprząść niefarbowanego runo, żeby mieć materiał do następnych eksperymentów.
Śliczne odcienie!!!!:)Ciekawe barwniki :)
OdpowiedzUsuńorzech cudny, myślę że można by połączyć te trzy odcienie w jednej robótce, bardzo ładnie współgrają. Podziwiam pomysłowość na barwniki ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kolor wełenki w środku i ten uzyskany z orzecha:)
OdpowiedzUsuń