Puch to kid mohair adriafilu - dwa motki, co daje 50 gram: tyle co pół tabliczki czekolady.
Chusta jest "najmojsza" i tyle. Prosta, miła w dotyku, ciepła (!) - tak, jak lubię.
Wzór "z głowy", druty 3 mm na żyłce. I to by było na tyle...
Buziaki i pędzę do ogródka!
Śliczna chusta :)
OdpowiedzUsuńPół tabliczki czekolady... dobre :-)
OdpowiedzUsuńWidać, że mięciutka.
Widać, że przyjemna. Ładny polor.
OdpowiedzUsuńŻeby jeszcze same się robiły!
OdpowiedzUsuńTak niewiele włóczki trzeba żeby powstało takie cudo!!!
OdpowiedzUsuńŚliczna,widać że mięciutka, delikatna ...taki puch....uwielbiam takie cieplutkie i zwiewne chust, a Twoja ma jeszcze super kolor.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Iwona krasnalkowe robótki
Ania, jak to same? No przecież to taka frajda machać drutami :-)))
OdpowiedzUsuńŚliczna chusta!!
OdpowiedzUsuńa jaki ten puch cudny :):):)pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtroszkę Cię po podglądam hihihi
OdpowiedzUsuńchusta skromniutka i śliczna