Kurs "kołowrotkowania" odbywał się w Poznaniu (a ja Poznań kocham sentymentalnie...) w pracowni Sztuka Puka prowadzonej przez bardzo sympatyczną Panią Agnieszkę - mistrzynię filcowania (i nie tylko). Zajęcia prowadzili Państwo Zofia i Daniel Kromscy - oboje niezwykle sympatyczni i chętni do dzielenia się swoją wiedzą.
Uczestniczki, a było nas osiem, zjechały się z całej Polski - pozdrawiam Was serdecznie, jeśli tu zaglądacie :-) - to bardzo pozytywnie zakręcone osoby, a czas spędzony w ich towarzystwie będzie należał do moich najmilszych wspomnień. Miałyśmy do dyspozycji sześć kołowrotków - można było spróbować przędzenia na każdym z nich.
Przejdźmy do fotek.
Ta fotka, to dzieło Laury. Cieszę się jak głupi do sera, bo przędę sobie na Minstrelu.
Minstrel to tradycyjny pionowy kołowrotek - mój typ nr 2. Ma tradycyjny podwójny sznurek, bardzo dobrze się na nim pracuje - śmiga jak złoto!
Mały kołowrotek na pierwszym planie to Sonata (niestety opis tylko po angielsku) - świetny kompakcik - można go złożyć i przechowywać (przewozić, przenosić) w poręcznej torbie. Niech Was jednak nie zmyli ten mały rozmiar - kołowrotek jest pełnowartościową maszynką do przędzenia.
Na tej fotce widać piękny kołowrotek Symfonia - prawdziwego mercedesa wśród kołowrotków - nie tylko pięknie wygląda, ale i ma spore możliwości. Jak dla mnie jedyną jego wadą są spore rozmiary - trzeba mieć dla niego trochę miejsca! Ale tak to już jest z "mercedesami"...
"Maszynka" widoczna w głębi, to Preludium Kołowrotek, z którym chyba najmniej się zaprzyjaźniłam - to raczej nie mój typ, ale za to Bietas radziła sobie na nim świetnie!
A teraz mój typ nr 1, kołowrotek, który nie da mi spokoju, dopóki nie stanie w moim domu.
Na zdjęciu powyżej obok Minstrela możecie zobaczyć Fantazję ...Kołowrotek na wskroś nowoczesny - i w formie, i w konstrukcji. Dlaczego właśnie ten? Jest bardzo prosty w obsłudze (a ja raczej nietechniczna jestem): łatwo zdjąć i nałożyć szpulkę, do regulacji służy jedno pokrętełko, no i chodzi niesamowicie lekko... Teraz fantazjuję o Fantazji :-0Miałyśmy okazję poznać i inne sprzęty okołoprząśnicze: niddy noddies (czyli motowidła), "leniwe kaśki", wrzeciona, carders (zgrzebła, czy jak to nazwać ?!), a nawet mały warsztat tkacki. No i bogactwo włókien: od "polskiej owcy", przez wełnę merynosów, angor, jedwab aż do alpaki. Dzięki uprzejmości Marty mogłyśmy prząść wełnę z alpak : Gucia i Wilmy :-)
Uff! Ale się rozpisałam! Dodam tylko, że powrót był dla mnie ciężkim przeżyciem - awaria na szynach sprawiła, że pociąg stał w szczerym polu przez ponad godzinę, a był środek nocy. Opóźnienie, brud i smród - a chciałam być mniej zmęczona niż po jeździe samochodem, bo dziś rano byłam już w pracy oczywiście...
Pozdrawiam wszystkich czytelników płci obojga.
niesamowite spotkanie i rewelacyjne te kołowrotki... czuję się jak bym babcie moją widziała :)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko lać łzy i żałować. Niestety nie wszystko mi wychodzi tak jak sobie zaplanowałam. I pięknie dziękuję za relację. Fantazja też mi się podoba, ze względu na wygląd. Ja bardziej nowoczesna jestem, chociaż starocie szanuję.
OdpowiedzUsuńA podpatrzyłaś z czego naciąg można domowym sposobem zrobić?
Piękny uśmiech, widać i sprzęt dobry, towarzystwo udane a i czas miło spędzony.
OdpowiedzUsuńNaciąg, czyli sznurek na koło napędowe? Mam problem terminologiczny... Jeśli chodzi o ten sznurek, to w kołowrotkach z podwójnym sznurkiem (w ósemkę) jest to konopny sznur - nic innego, natomiast w tych z pojedynczym sznurkiem taka silikonowa "żyłka".
OdpowiedzUsuńYenulko, ja ciagle przeżywam, więc niesamowite, faktycznie.
Lauro, ja tam wolę trochę emocji, a mnie nie stać na to...
Tylko pozazdrościć. :)
OdpowiedzUsuńSzykuje się druga edycja kursu, więc można nie zazdrościć, a się wybrać, tylko ta podróż...
OdpowiedzUsuńFachowość Twojego opisu normalnie mnie onieśmieliła! Dobrze, że zdjęcia zrozumiałam :-DD
OdpowiedzUsuńPrzykro, że taki niefart z tym pociągiem do domu, ale za to ile teraz wspomnień i fantazji o Fantazji :-) Też o niej myślę:-) Dzięki za spotkanie, ściskam
OdpowiedzUsuńAnia.
Ooooooooo!!!!!!!!! A gdzie ta edycja??!!?!?!?c Ja bym dla samego wyrwania się z chałupy spróbowała!
OdpowiedzUsuńAploch - Myslę, że druga edycja w tym samym miejscu.
OdpowiedzUsuńAta - Jaka fachowosc?! Toż to tylko podpisy pod obrazki
Aniu, cieszę się, że tu trafiłaś. Ja urabiam męża w sprawie fantazji, może się uda...
E.guniu - daj znać koniecznie o drugiej edycji, być może wolna o kilka konieczności będę mogła dojechać. Lecę po konopie.
OdpowiedzUsuńO,ile prząśniczek!Widzę,że "kołowrotkowanie"wciągnęło cię na dobre!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Beata
Fantazjuj o Fantazji, niebawem pewnie pojawi się w pokoju maszyny do szycia. Piękna relacja, miałaś cudny weekend.
OdpowiedzUsuńKankanko, nauczysz się wszystkiego.
Dziewczyny, jesteście niesamowite.
No i znowu zazdroszczę: i wyprawy i umiejętności:))
OdpowiedzUsuńMoja babcia przędła chyba na czymś podobnym do Symfonii, sprawdzałem po balu - rodzice oddali to jakiemuś handlarzowi starzyzną (wrrr...)
OdpowiedzUsuńwitam, chce skontaktowac sie z Pnia mailowo.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapraszam po odbior wyroznienia :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie,
vivi
Za wyróżnienie bardzo dziękuję!
OdpowiedzUsuńMój mail: e.gunia(małpa)gazeta.pl
(małpa) - to oczywiście znaczek @
Pozdrawiam serdecznie